25-09-2012
Nadal bez rewelacji w sferze psycho-fizycznej. Nie mam zmian nastroju. Wyszło mi parę pryszczy, ale może to być wina tego, że dzień i dwa dni wcześniej wszmałam trochę słodkości :). Za oknem była ładna pogoda i słoneczko nieźle grzało, pewnie dlatego Koka nie miała ochoty na reikowanie. W sumie się jej nie dziwię bo o ile przyjemniej wygrzewać kości na słońcu niźli ktoś miałby ją „macać”.
Wieczorem zrobiłam ReiKi mojemu synkowi i tym razem czakra gardła już tak mocno nie chłonęła energii jak dnia poprzedniego – to chyba dobry znak tym bardziej, że już nie narzekał na gardełko.
Pochwalę się, że miałam w końcu pierwszą chętną na ReiKi :). Otóż właścicielka Koki rozchorowała się, więc zaproponowałam jej, że wieczorem przyjdę do niej by wyprowadzić Kokę na spacerek i po powrocie mogę spróbować jej pomóc w ulżeniu objawów chorobowych. Zgodziła się. Także po wieczornym spacerze, w jej mieszkaniu zapalona została biała świeczka, poprosiłam o przewietrzenie pokoju i o to by usiadła na krześle nie krzyżując rąk ani nóg. Z wrażenia zapomniałam wygładzić jej aurę przed zabiegiem. No cóż, na początku każdy może popełnić jakiś błąd. W każdym bądź razie zajęłam się jej głową, czakrą gardła i stopami. Faktycznie musi źle się czuć bo chłonęła energię jak nie wiem co. Już na początku zabiegu przeszedł jej ból głowy i odczuwała duże ciepło. Gdy trzymałam dłonie na jej barkach to mówiła, że ciepło spływa jej aż do dłoni. A gdy trzymałam dłonie na jej stopach to mimo iż miała papucie (takie słodkie wełniane zrobione na drutach) czuła ciepło aż do kolan. No kurcze, to naprawdę działa! Jestem bardzo podekscytowana tym, że mogłam komuś pomóc :).
Przed snem zrobiłam sobie autozabieg i poszłam spać. Noc minęła bez problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz