wtorek, 26 marca 2013

Okuden - Dwudziesty pierwszy - ostatni dzień oczyszczania.

26-02-2013r.
Teraz już wiem, dlaczego zasnęłam wczoraj zaraz po odprowadzeniu dziecka do przedszkola. Bo gdyby spotkało mnie to o czym zaraz napiszę to z pewnością bym się poddała i przerwała połączenie. Nie uprzedzając jednak faktów opiszę dzisiejsze moje spotkanie z Kevinem.
O godzinie 10:00 połączyłam się z moim chrześniakiem. Sama nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłam. Wydaje mi się to bardzo nierealne i niesamowite! Ale do rzeczy, zacznę od początku. Przed wyruszeniem w podróż „poza czasem i przestrzenią” do Kevinka przygotowałam się jak zawsze, czyli świeczka, moja formułka i zastosowałam wszystkie trzy znaki gdyby Kevin potrzebował np. uspokojenia od drugiego znaku. Pomyślałam, że nie zaszkodzi wyrysować wszystkie trzy znaki a ciało eteryczne dziecka samo zdecyduje, czy czegoś potrzebuje.
OK, zrobiłam to wszystko i zaczęłam precyzować o co chodzi w połączeniu z Kevinem, czyli, że chcę wygładzić jego aurę i by jego ciało energetyczne pokazało mi czy nie potrzebuje pomocy ReiKi po czym wyruszyłam w podróż podążając na świetlistej energii jak surfer :).
Dotarłam do Kevina. Leżał na brzuszku. Przywitałam się z nim, przedstawiłam i oznajmiłam jakie mam zamiary. Jednak „komuś” moja wizyta się nie spodobała. Nie uwierzycie (sama nie mogę w to uwierzyć)! Zaatakował mnie wężowy SMOK – przezroczysty z błyszczącymi na biało krawędziami smok bez skrzydeł. Dragon był skrzyżowaniem poniższych dwóch rysunków białych smoków tylko ten którego widziałam chyba nie miał rogów.

rys. 3. Smok

Poruszał się tak jak płynący delfin i chwycił mnie paszczą za rękę odsuwając od dziecka. Gdy tak oddalaliśmy się od Kevina, tłumaczyłam mu, że mam czyste zamiary i nie wyrządzę mu krzywdy. Nagle zniknął, ale ja byłam.... ??.... nie wiem..... w niczym..... byłam poza czasem i miejscem..... w ciemności. Nadal jednak znajdowałam się w tunelu, który utworzyłam w drodze do Kavinka, więc postanowiłam ponowić próbę. Jeżeli tym razem zostanę przegoniona to dam sobie spokój. Zatem ponowiłam próbę i jeszcze raz powiedziałam z jakimi zamiarami przychodzę. Następnie powiedziałam, że teraz wygładzę mu aurę. Jego opiekun pozwolił mi na to. Aura Kevinka jest cudowna, ma kolor skrzącego się ametystu tak jakby ametyst pokryty był masą perłową (uogólniając aura Kevina jest fioletowa – tak ją widziałam). W dalszej kolejności poprosiłam by pozwolił mi „dotknąć” jego czakr. Zaczęłam od czakry korony. Widziałam ją w kolorze białym i chyba była otwarta, takie odniosłam wrażenie. Zeszłam do trzeciego oka i tutaj było dziwnie bo nie mogłam nic zobaczyć dlatego, że ta część ciała eterycznego odbijała energię. Można porównać to zjawisko do odbijania przedmiotu przez gumową powierzchnię, czyli powierzchnia się ugina i odbija przedmiot. Tak to mniej więcej wyglądało. Czakra gardłowa nie potrzebowała też energii co mnie zdziwiło bo Kevin prawie nie mówi. Zapytałam czy na pewno nie potrzebuje doenergetyzowania tej czakry i wychodzi na to, że nie potrzebuje. Zeszłam zatem do czakry serca i uwaga, tutaj zaczyna się SCI-FI (Science Fiction). Nie zobaczyłam czakry serca tylko coś jakby okrągły biały kryształ lub perłę pokrytą nie mgiełką tylko jakby miniaturowymi, otaczającymi ją białymi chmurkami. HĘ?!? O co chodzi? No nic, przyglądałam się dalej temu zjawisku z ciekawością. I dobrze, że nie „poszłam dalej” bo widziany obraz zaczął się rozszerzać i teraz widziałam już całą galaktykę. Był to jakiś układ słoneczny. Nie wiem czy nasz bo i tak bym nie poznała, ale ta gwiazda centralna, która u nas byłaby słońcem nie była żółta tylko biała. Być może nasze słońce z tej perspektywy z której je widziałam, też jest białe. Wyglądało to mniej więcej tak:


Tło w wizji nie było tak ciemne jak na przedstawionej grafice tylko w tle było dziecko a centralna gwiazda była w miejscu serca.
WOW! To było niesamowite! Po tym obrazie myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, ale się myliłam.
Przeszłam na czakrę splotu słonecznego i zobaczyłam gigantycznego zwierzaka podobnego do naszego żółwia, ale z jednym okiem, takim bardziej ludzkim niż zwierzęcym. Zwierzak ten poruszał się tak samo wolno jak nasz żółw. Na czakrze sakralnej zobaczyłam wodę. Ujęcie było takie jak gdyby kamera do połowy była zanurzona w wodzie i jednocześnie widać to co jest nad i pod wodą. Na początku jednak byłam pod taflą wody i zobaczyłam, że coś plusnęło do wody. Spod wody obiekty te wyglądały jak jeże, które wpadły do wody plecami i te kolce były pod wodą. A skoro pomyślałam o jeżu to po wynurzeniu się do połowy kamery oczywiście zobaczyłam jeżyki na plecach unoszące się na wodzie.
Po tej scenie opuściłam się do czakry korzenia a tam pełne zaskoczenie – kwiat rozchylający płatki a dokładniej widziałam pąk kwiatu w trakcie rozkładania płatków, aż do pełnego otwarcia. Kwiat ten przypominał nasze polne kwiaty takie jak np. ta stokrotka, tylko kolory były trochę inne:


Wzruszyłam się. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze, tak przyjacielsko i ciepło przyjęta przez osobę z którą się łączyłam. To niezapomniane uczucie. Wygląda na to, że dzieci z autyzmem mają niesamowite wnętrze, widzą i wiedzą o wiele więcej niż my. Mam teraz o czym rozmyślać gdyż nie wiem, czy obrazy które widziałam są próbą komunikacji Kevina ze mną, czy może odzwierciedlają to co się z nim dzieje a może chodzi o coś zupełnie innego, nie wiem, jeszcze tego nie wiem, ale myślę, że kiedyś się dowiem :)
Rozmawiałam z siostrą o tym i próbowałyśmy to interpretować na różne sposoby. Jak na razie doszłam do pierwszego wniosku. Otóż galaktyka, pseudo-żółw, pływające jeżyki i kwiat, to wszystko ma wspólny mianownik – spokój i ciszę. Kevinek w tym czasie spał i w związku z tym Ewelinka poprosiła mnie bym spróbowała się też połączyć w czasie gdy będzie aktywny, wówczas będzie go obserwować. Zrobię to po 21:00 i zobaczę jak będzie. Mam nadzieję, że tym razem nie poszczuje mnie już smokiem :)

No niestety wieczorne spotkanie nie było przyjemne. Ale opowiem po kolei. Tak jak rano połączyłam się z Kevinkiem z tą małą różnicą, że tym razem od razu zapewniłam wszystkich, że nie mam złych zamiarów i powiedziałam, że chcę się tylko bliżej poznać z energetyką Kevinka. Wszystko wydawało się OK. Zaczęłam wygładzać aurę i tym razem była nadal fioletowa ale jaśniejsza niż wcześniej. Przy drugim ruchu wygładzającym aura zaczęła blednąć, a przy trzecim stała się już całkiem biała. Zobaczyłam wówczas, że mój chrześniak pokrywa się gęstą białą mgłą. Dodatkowo dał krok do tyłu i zniknął całkowicie. Ciepło w moich rękach zaczęło słabnąć. Ponownie zapewniłam, że nie mam złych zamiarów, ale to zdało się na nic.
Wtem zobaczyłam przed sobą ciemny kaptur. Wewnątrz niego nie było nic widać gdyż tworzył cień. Po chwili zaczęło delikatnie i nieśmiało coś wychylać się. Dostrzegłam zarys chropowatej jasno szarej czy lekko kremowej maski. Pomyślałam, że może Kevin się ze mną bawi, lecz po chwili zrozumiałam, że to nie Kevinek – on był bezpiecznie ukryty. Maska wychynęła odważniej spod kaptura pokazując ukryte za nią czerwone oczy. Nagle opadła ukazując upiorną czarną, kosmatą facjatę z czarnymi rogami i w mgnieniu oka wpadło to coś na mnie. Ło Matko! Przeraziło mnie to. Poczułam ucisk w głowie – bardzo nieprzyjemne uczucie. Przez chwilę zrobiło się ciemno. Wzięłam się w garść i z całą stanowczością i przekonaniem powiedziałam, że nie boję się go i ma natychmiast odejść zabierając ze sobą te wszystkie śmigające przed moimi oczami czarne postacie. Znów zrobiło się jasno (biało). Ucisk w głowie nadal był, ale wydało się, że udało mi się rozgonić towarzystwo, zagadnęłam więc ponownie do Kevcia, mówiąc, że wszystkich przegoniłam i jest bezpiecznie. On jednak nie wychodził z mgły, poza tym moje dłonie nadal nie emitowały ciepła. Wtedy po prawej stronie mojego pola widzenia zobaczyłam, że zaczyna formować się czarna pajęczyna. Zrozumiałam, że wcale nie jest bezpiecznie i postanowiłam zakończyć „seans”.

Teraz jak piszę te słowa z moją głową jest już lepiej, ale zastosowałam procedurę oczyszczania siebie i mieszkania białą szałwią i energią ReiKi. Mam nadzieję, że ten zabieg wystarczy.

W związku z powyższym zdarzeniem nasuwają mi się pytania. Czy te złe energie krążyły wokół dziecka i ja weszłam na „linię ognia”? Czy może stało się to, przed czym ostrzegała mnie Justyna, że przez moje „świecenie” w świecie astralnym sama przyciągnęłam te „brzydale”, a uczestnictwo Kevcia było przypadkowe?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz