czwartek, 1 listopada 2012

Ósmy dzień oczyszczania.

01-10-2012r.
Tak jak się spodziewałam, synek znów w nocy kaszlał :( i dzisiaj zgodził się żeby reikować także gardełko. Zweryfikuję jego chęć dopiero wieczorem.
Rano wstałam wypoczęta i z dużą ilością energią na cały dzień. Odprowadziłam dziecko do przedszkola i poszłam po Kokę. Pogoda zaczyna już być typowo jesienna i po kondycji Koki doskonale to widać – można powiedzieć, że „czuje w kościach” zmianę pogody. I faktycznie, po południu zaczęło padać. Od rana poruszała się bardzo ospale i słychać było jak strzelają jej kosteczki. Pomogłam jej więc wejść na sofę i przystąpiłam do terapii. Tylna część ciała a dokładniej tylne łapy bardzo mocno pobierały energię, widocznie stawy zaczynają się jej odzywać. Leżała spokojnie i chłonęła energię. Było widać, że bardzo tego potrzebuje bo miała błogą minkę i przymrużone oczka. Po zabiegu wylizała mi całą rękę :). Tylko zwierzęta mogą tak szczerze i z uczuciem dziękować – cudowna psina!

Przeprowadziłam dzisiaj eksperyment z tabletkami do ssania o nazwie NiQuitin Mini bo bardzo poważnie podeszłam do tematu palenia. Po wzięciu tableteczki (wielkość mniejsza od TicTaka) i possaniu jej kilkanaście sekund musiałam wypluć bo doznania były nieznośne. Urosła mi gula w gardle i strasznie było mi niedobrze. Ile oni tej nikotyny wsadzili w to badziewie? I dlaczego mój organizm nie reaguje tak na zwykłe papierosy? W każdym bądź razie to nie dla mnie. Chyba znów będę musiała zastosować plastry, które parę lat temu przyniosły pozytywny skutek i nie paliłam bardzo długi czas. Nie wiem tylko jak teraz mój organizm zareaguje na nie. Oby nie tak gwałtownie jak na te pastylki.

Wieczorem przed zabiegiem dla syna udało mi się pogadać z siostrą przez Messengera i rozmawiałyśmy na temat grudnia 2012r. Jak przygotować się na braki prądu, które mogą nastąpić. Ustaliłyśmy niezbędnik przetrwania i teraz trzeba będzie kompletować te rzeczy, które i tak się przydadzą nawet gdyby nic się w tym okresie nie wydarzyło.

Jak wcześniej wspomniałam zrobiłam zabieg dziecku i udało mi się go na tyle zagadać, że na gardełku trzymałam dłużej ręce niż zazwyczaj. Nadal to jednak za krótko bo czakra gardła ciągle domaga się energii i pobiera ją intensywnie. Muszę spróbować namówić dziecko na to by trzymać ręce tak długo, aż gardełko nasyci się tyle ile potrzebuje naprawdę by jego biedne migdałki w końcu się zmniejszyły. Wykonałam zabieg także na sobie i przystąpiłam do wieczornej modlitwy. Po niej zaczęłam znów mówić do swojego Anioła Stróża i znów poczułam ten słodki zapach. Chyba się od niego uzależnię bo działa na mniej jak środek nasenny – natychmiast zasypiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz