czwartek, 28 marca 2013

Okuden - podsumowanie.

Czytając ten dziennik, zwłaszcza ostatnie wpisy ktoś może pomyśleć WOW, ale jazda! Pamiętać jednak należy, że każdy z nas ma inne zdolności i predyspozycje. Jak widać u mnie uaktywniły się wizje a u kogoś innego może to być coś zupełnie innego lub nic - taki scenariusz też jest możliwy.
Muszę teraz rozpracować jak to u mnie działa i nauczyć się interpretacji moich wizji. Podam przykłady, które ostatnio mi się przydarzyły. Pamiętajcie, że poprzednie wpisy były dodawane z miesięcznym opóźnieniem a poniższe przykłady są aktualne.

Pierwszy przykład:
Moja znajoma Beata (to ta od pieska, którym się opiekuję) zachorowała, ale tak poważnie, że całkiem ją "pozamiatało" - wysoka gorączka i silne osłabienie, że nie mogła wręcz chodzić o własnych siłach. Zrobiłam jej zabieg na odległość i oto co zobaczyłam:

1. Na szyi miała zawiązany ciemny wręcz czarny szeroki pas (taki ze 2-3cm) w sposób jak zakłada się czasami szalik:


Mimo iż nie narzekała na gardło to coś takiego widziałam. Rozpuściłam ten pas bo stwierdziłam, że nie powinno go tu być. Po dwóch dniach okazało się, że w gardle i jamie ustnej pojawił się wykwit białych pęcherzyków i dopiero zaczęło boleć gardło.

2. Na klatce piersiowej leżał ogromny drewniany krzyż, który bez problemu (gdy chciałam mu się przyjrzeć) uniósł się i też dał się rozpuścić. Krzyż ten był naprawdę duży - miał gdzieś z 20cm szerokości na 30cm wysokości. Górna jego część sięgała żuchwy, dolna prawie pępka a ramiona krzyża kończyły się na brodawkach. Sprawiał wrażenie masywnego i ciężkiego, szerokość listwy była rzędu 5cm, grubość ze 2cm. Na następny dzień niemiłosiernie kuło ją w mostku podczas kaszlu i głębszego oddechu.

3. Na wysokości pępka widziałam leżącego z rozpostartymi skrzydłami ognistego ptaka. Od razu na myśl przyszedł mi Feniks. Co się okazało? Za dwa dni miała biegunkę.

Drugi przykład:
Moja Mama poczuła się gorzej po zabiegach na kolano i poprosiła bym na razie nie robiła jej ReiKi. Na szczęście okazało się po wizycie u chirurga, że te bóle są naturalną koleją rzeczy po operacji, czyli energia nie wywołała bólu i ogólnego pogorszenia samopoczucia a był to jedynie zbieg okoliczności. A tak na marginesie to jestem ciekawa czy ReiKi podczas rekonwalescencji po operacjach może wzmagać ból? Jeszcze nie znam odpowiedzi na to pytanie, z czasem pewnie się dowiem. Wracając do opisywanego zdarzenia... gdy chciałam się połączyć z mamą by sprawdzić czy wszystko jest OK to zdarzyły mi się ciekawe rzeczy.

Na początku miałam problem z zapaleniem świeczki, tej samej co używałam dzień, czy dwa dni wcześniej do łączenia z Mamą. Kiedy już mi się udało ją zapalić to przy próbie połączenia przed tunelem, którym miałam "polecieć" do mamy było pełno węży i syczały na mnie bym się nie zbliżała. Uuuuu, jak to zobaczyłam to zrozumiałam, że coś jest nie tak i poprosiłam wprost, żebym dostała jasny znak, że nie mam się łączyć. Wtedy, wewnątrz dłoni (na ich czakrach) poczułam zimny punkt wielkości łepka takiej większej śrubki. No cóż, zakończyłam próbę połączenia bo i tak nic by z tego nie wyszło. Nic na siłę :)

Wygląda na to, że w taki właśnie sposób zamanifestowała mi się blokada jaką moja Mama stworzyła, mówiąc, że nie chce teraz ReiKi.

Trzeci przykład:
Ten przykład będzie zupełnie inny bo z udziałem pieska. Po tej wizji, zrozumiałam, że wizje od zwierząt są proste i bez potrzeby interpretacji. To co widziałam było Koki marzeniami i wspomnieniami. Być może to wyjątek potwierdzający regułę, ale przekaz był prosty. Opowiem po kolei...
Na początku marca było kilka dni bardzo słonecznych, wręcz wiosennych i Koka (piesek) dostała depresji. Nic jej się nie chciało, zero zabawy i ciągle leżała z smutną miną w promieniach słońca.
Zrobiłam jej zabieg z użyciem drugiego znaku na głowę. Podczas "seansu" Koka pokazała mi łąkę czy polankę i ścianę lasu. Kolory były przepiękne, zieleń mega soczysta, w ogóle wszystkie kolory były bardzo jaskrawe. Koka kica po tej polanie bardzo szczęśliwa. Nagle staje (w tym czasie mój punkt widzenia przesuwa się za nią i widzę dokładnie to co ona) i zaczyna radośnie biec w podskokach (robiąc susy przez wysoką trawę i polne kwiaty) w otwarte ramiona swojej Pani. Za moimi plecami (obserwatora) czuję, że stoi jej Pan (Darek mąż Beaty).
Jak opowiedziałam to Beacie to powiedziała, że wszystko jest jasne, skąd ta depresja. To jest pierwszy rok gdy wyjechał jej Pan. Zawsze gdy było ciepło jeździł z nią na "działkę", która jest położona w lesie na polanie. Stoi tam mały domek i to jest raj Koki. Ona po prostu kocha to miejsce i gdy słońce zagościło na kilka dni to dopadła ją depresja, że musi siedzieć w bloku i bardzo tęskni za tą wolnością.
Spytałam się też Beaty, czy nocą Koka czasami patrzy na księżyc bo pokazała mi też scenę w której ona jest uśmiechniętym, szczęśliwym wilkiem wyjącym do księżyca.
To też Beata mi potwierdziła.

Z pierwszych dwóch przykładów wychodzi, że zanim nauczę się interpretować wizje upłynie wiele wody w rzece. Otrzymałam dar, ale nie umiem się nim jeszcze posługiwać. Wszystko jednak przede mną :) A co do zwierząt będę musiała jeszcze kiedyś tego spróbować, ale z innym zwierzaczkiem, czy też ujrzę jasne klarowne wizje, czy może to był jednorazowy przypadek.

PODSUMOWANIE

Co zmieniło się u mnie po jedynce?
- kolor widzianej energii (z niebieskawej na białą);
- energia jest silniejsza i precyzyjniejsza. Ma również wiele postaci, od białej wiązki laserowej, przez deszcz do postaci szerokiej tafli ogarniającej daną przestrzeń;
- mam wrażenie, że ogólna temperatura mojego ciała chyba wzrosła bo nie jestem już takim zmarzluchem jak kiedyś. W każdym bądź razie zimą dłonie nie marzną mi tak szybko :)

Jakie mam plany na najbliższą przyszłość?
- będę rozwijać się energetycznie i pracować z ReiKi tak często jak się da;
- pisałam już w którymś poście, że pragnę nauczyć się widzieć aurę i chcę tego spróbować;
- być może moja przygoda z ReiKi nie ostanie na II poziomie.........

środa, 27 marca 2013

Okuden - Oczyszczanie zakończone. Uzupełnienie.

27-02-2013r.
Uznałam, że muszę dokończyć wczorajszą historię. Dzień skończył mi się dopiero koło 02:00 w nocy, ale nie miałam już siły opisywać wszystkiego wczoraj i po 02:00 poszłam spać.
Od około 23:30 rozmawiałam na GG z Justyną. Wysłałam jej tekst, który jest z dnia wczorajszego. Justa włączyła do tego Marcina bo sprawa okazała się poważna. Marcin z chęcią przystąpił do rozmowy, gdyż fascynują go osoby z autyzmem (ich świat duchowy). Potwierdził moją wizję iż opiekunem Kevina jest Smok. Zapewnił też iż jego opiekun cyt. „... to sprawna bestia...” i „... bardzo mu na nim zależy ...” oraz w kontekście czarnych energii „... nic mu nie grozi ...” i „... jest bezpieczny ...”. Także o Kevinka nie muszę się martwić, a mi na szczęście też nic nie zrobiły, bo spałam jak niemowlę :)
Myślę, że w najbliższym czasie napiszę podsumowanie i na tym zakończę wpisy na blogu. No chyba, że zdarzy się coś niesamowitego, wówczas wpis może się pojawić :)

wtorek, 26 marca 2013

Okuden - Dwudziesty pierwszy - ostatni dzień oczyszczania.

26-02-2013r.
Teraz już wiem, dlaczego zasnęłam wczoraj zaraz po odprowadzeniu dziecka do przedszkola. Bo gdyby spotkało mnie to o czym zaraz napiszę to z pewnością bym się poddała i przerwała połączenie. Nie uprzedzając jednak faktów opiszę dzisiejsze moje spotkanie z Kevinem.
O godzinie 10:00 połączyłam się z moim chrześniakiem. Sama nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłam. Wydaje mi się to bardzo nierealne i niesamowite! Ale do rzeczy, zacznę od początku. Przed wyruszeniem w podróż „poza czasem i przestrzenią” do Kevinka przygotowałam się jak zawsze, czyli świeczka, moja formułka i zastosowałam wszystkie trzy znaki gdyby Kevin potrzebował np. uspokojenia od drugiego znaku. Pomyślałam, że nie zaszkodzi wyrysować wszystkie trzy znaki a ciało eteryczne dziecka samo zdecyduje, czy czegoś potrzebuje.
OK, zrobiłam to wszystko i zaczęłam precyzować o co chodzi w połączeniu z Kevinem, czyli, że chcę wygładzić jego aurę i by jego ciało energetyczne pokazało mi czy nie potrzebuje pomocy ReiKi po czym wyruszyłam w podróż podążając na świetlistej energii jak surfer :).
Dotarłam do Kevina. Leżał na brzuszku. Przywitałam się z nim, przedstawiłam i oznajmiłam jakie mam zamiary. Jednak „komuś” moja wizyta się nie spodobała. Nie uwierzycie (sama nie mogę w to uwierzyć)! Zaatakował mnie wężowy SMOK – przezroczysty z błyszczącymi na biało krawędziami smok bez skrzydeł. Dragon był skrzyżowaniem poniższych dwóch rysunków białych smoków tylko ten którego widziałam chyba nie miał rogów.

rys. 3. Smok

Poruszał się tak jak płynący delfin i chwycił mnie paszczą za rękę odsuwając od dziecka. Gdy tak oddalaliśmy się od Kevina, tłumaczyłam mu, że mam czyste zamiary i nie wyrządzę mu krzywdy. Nagle zniknął, ale ja byłam.... ??.... nie wiem..... w niczym..... byłam poza czasem i miejscem..... w ciemności. Nadal jednak znajdowałam się w tunelu, który utworzyłam w drodze do Kavinka, więc postanowiłam ponowić próbę. Jeżeli tym razem zostanę przegoniona to dam sobie spokój. Zatem ponowiłam próbę i jeszcze raz powiedziałam z jakimi zamiarami przychodzę. Następnie powiedziałam, że teraz wygładzę mu aurę. Jego opiekun pozwolił mi na to. Aura Kevinka jest cudowna, ma kolor skrzącego się ametystu tak jakby ametyst pokryty był masą perłową (uogólniając aura Kevina jest fioletowa – tak ją widziałam). W dalszej kolejności poprosiłam by pozwolił mi „dotknąć” jego czakr. Zaczęłam od czakry korony. Widziałam ją w kolorze białym i chyba była otwarta, takie odniosłam wrażenie. Zeszłam do trzeciego oka i tutaj było dziwnie bo nie mogłam nic zobaczyć dlatego, że ta część ciała eterycznego odbijała energię. Można porównać to zjawisko do odbijania przedmiotu przez gumową powierzchnię, czyli powierzchnia się ugina i odbija przedmiot. Tak to mniej więcej wyglądało. Czakra gardłowa nie potrzebowała też energii co mnie zdziwiło bo Kevin prawie nie mówi. Zapytałam czy na pewno nie potrzebuje doenergetyzowania tej czakry i wychodzi na to, że nie potrzebuje. Zeszłam zatem do czakry serca i uwaga, tutaj zaczyna się SCI-FI (Science Fiction). Nie zobaczyłam czakry serca tylko coś jakby okrągły biały kryształ lub perłę pokrytą nie mgiełką tylko jakby miniaturowymi, otaczającymi ją białymi chmurkami. HĘ?!? O co chodzi? No nic, przyglądałam się dalej temu zjawisku z ciekawością. I dobrze, że nie „poszłam dalej” bo widziany obraz zaczął się rozszerzać i teraz widziałam już całą galaktykę. Był to jakiś układ słoneczny. Nie wiem czy nasz bo i tak bym nie poznała, ale ta gwiazda centralna, która u nas byłaby słońcem nie była żółta tylko biała. Być może nasze słońce z tej perspektywy z której je widziałam, też jest białe. Wyglądało to mniej więcej tak:


Tło w wizji nie było tak ciemne jak na przedstawionej grafice tylko w tle było dziecko a centralna gwiazda była w miejscu serca.
WOW! To było niesamowite! Po tym obrazie myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, ale się myliłam.
Przeszłam na czakrę splotu słonecznego i zobaczyłam gigantycznego zwierzaka podobnego do naszego żółwia, ale z jednym okiem, takim bardziej ludzkim niż zwierzęcym. Zwierzak ten poruszał się tak samo wolno jak nasz żółw. Na czakrze sakralnej zobaczyłam wodę. Ujęcie było takie jak gdyby kamera do połowy była zanurzona w wodzie i jednocześnie widać to co jest nad i pod wodą. Na początku jednak byłam pod taflą wody i zobaczyłam, że coś plusnęło do wody. Spod wody obiekty te wyglądały jak jeże, które wpadły do wody plecami i te kolce były pod wodą. A skoro pomyślałam o jeżu to po wynurzeniu się do połowy kamery oczywiście zobaczyłam jeżyki na plecach unoszące się na wodzie.
Po tej scenie opuściłam się do czakry korzenia a tam pełne zaskoczenie – kwiat rozchylający płatki a dokładniej widziałam pąk kwiatu w trakcie rozkładania płatków, aż do pełnego otwarcia. Kwiat ten przypominał nasze polne kwiaty takie jak np. ta stokrotka, tylko kolory były trochę inne:


Wzruszyłam się. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze, tak przyjacielsko i ciepło przyjęta przez osobę z którą się łączyłam. To niezapomniane uczucie. Wygląda na to, że dzieci z autyzmem mają niesamowite wnętrze, widzą i wiedzą o wiele więcej niż my. Mam teraz o czym rozmyślać gdyż nie wiem, czy obrazy które widziałam są próbą komunikacji Kevina ze mną, czy może odzwierciedlają to co się z nim dzieje a może chodzi o coś zupełnie innego, nie wiem, jeszcze tego nie wiem, ale myślę, że kiedyś się dowiem :)
Rozmawiałam z siostrą o tym i próbowałyśmy to interpretować na różne sposoby. Jak na razie doszłam do pierwszego wniosku. Otóż galaktyka, pseudo-żółw, pływające jeżyki i kwiat, to wszystko ma wspólny mianownik – spokój i ciszę. Kevinek w tym czasie spał i w związku z tym Ewelinka poprosiła mnie bym spróbowała się też połączyć w czasie gdy będzie aktywny, wówczas będzie go obserwować. Zrobię to po 21:00 i zobaczę jak będzie. Mam nadzieję, że tym razem nie poszczuje mnie już smokiem :)

No niestety wieczorne spotkanie nie było przyjemne. Ale opowiem po kolei. Tak jak rano połączyłam się z Kevinkiem z tą małą różnicą, że tym razem od razu zapewniłam wszystkich, że nie mam złych zamiarów i powiedziałam, że chcę się tylko bliżej poznać z energetyką Kevinka. Wszystko wydawało się OK. Zaczęłam wygładzać aurę i tym razem była nadal fioletowa ale jaśniejsza niż wcześniej. Przy drugim ruchu wygładzającym aura zaczęła blednąć, a przy trzecim stała się już całkiem biała. Zobaczyłam wówczas, że mój chrześniak pokrywa się gęstą białą mgłą. Dodatkowo dał krok do tyłu i zniknął całkowicie. Ciepło w moich rękach zaczęło słabnąć. Ponownie zapewniłam, że nie mam złych zamiarów, ale to zdało się na nic.
Wtem zobaczyłam przed sobą ciemny kaptur. Wewnątrz niego nie było nic widać gdyż tworzył cień. Po chwili zaczęło delikatnie i nieśmiało coś wychylać się. Dostrzegłam zarys chropowatej jasno szarej czy lekko kremowej maski. Pomyślałam, że może Kevin się ze mną bawi, lecz po chwili zrozumiałam, że to nie Kevinek – on był bezpiecznie ukryty. Maska wychynęła odważniej spod kaptura pokazując ukryte za nią czerwone oczy. Nagle opadła ukazując upiorną czarną, kosmatą facjatę z czarnymi rogami i w mgnieniu oka wpadło to coś na mnie. Ło Matko! Przeraziło mnie to. Poczułam ucisk w głowie – bardzo nieprzyjemne uczucie. Przez chwilę zrobiło się ciemno. Wzięłam się w garść i z całą stanowczością i przekonaniem powiedziałam, że nie boję się go i ma natychmiast odejść zabierając ze sobą te wszystkie śmigające przed moimi oczami czarne postacie. Znów zrobiło się jasno (biało). Ucisk w głowie nadal był, ale wydało się, że udało mi się rozgonić towarzystwo, zagadnęłam więc ponownie do Kevcia, mówiąc, że wszystkich przegoniłam i jest bezpiecznie. On jednak nie wychodził z mgły, poza tym moje dłonie nadal nie emitowały ciepła. Wtedy po prawej stronie mojego pola widzenia zobaczyłam, że zaczyna formować się czarna pajęczyna. Zrozumiałam, że wcale nie jest bezpiecznie i postanowiłam zakończyć „seans”.

Teraz jak piszę te słowa z moją głową jest już lepiej, ale zastosowałam procedurę oczyszczania siebie i mieszkania białą szałwią i energią ReiKi. Mam nadzieję, że ten zabieg wystarczy.

W związku z powyższym zdarzeniem nasuwają mi się pytania. Czy te złe energie krążyły wokół dziecka i ja weszłam na „linię ognia”? Czy może stało się to, przed czym ostrzegała mnie Justyna, że przez moje „świecenie” w świecie astralnym sama przyciągnęłam te „brzydale”, a uczestnictwo Kevcia było przypadkowe?

poniedziałek, 25 marca 2013

Okuden - Dwudziesty dzień oczyszczania.

25-02-2013r.
Miałam dzisiaj spróbować połączyć się z Kevinkiem, ale strasznie źle się czuję i przełożę to na jutro. Poza tym moja Mama ma dzisiaj operację na lewe kolano i nie mam głowy by myśleć o czymś innym a tym bardziej koncentrować się nad tym by połączyć się z Kevciem.

sobota, 23 marca 2013

Okuden - Osiemnasty dzień oczyszczania.

23-02-2013r.
Dzisiaj siostra poprosiła mnie o niecodzienną rzecz, bym spróbowała czy uda mi się cokolwiek zobaczyć u jej synka. Hmmm, oczywiście spróbuję. Kevin jest zdrowy, nie ma kataru, ani chorego gardełka, więc nie mam co wysyłać mu energii z intencją uzdrowienia, więc po prostu wygładzę mu aurę i spróbuję „zsynchronizować” czakry. Ciekawa jestem co i czy cokolwiek zobaczę tym bardziej, że Kevin ma autyzm, więc jego wibracje są bardzo wysokie.
Zrobię to w poniedziałek 25 lutego koło 10:00. U nich będzie 4:00AM, więc mój chrześniak będzie spał. Zauważyłam, że gdy dziecko śpi (mówię tutaj o moim synku) to energia mocniej płynie. Wydaje mi się, że ma to związek z odprężeniem ciała i wyciszonym umysłem co niweluje blokady jakie czasami powstają „na jawie” w czasie dnia.

niedziela, 17 marca 2013

Okuden - Dwunasty dzień oczyszczania.

17-02-2013r.
Rozmawiałam z siostrą na Skype. Zapytała mnie jak wyglądał przekaz energii wczoraj. Opowiedziałam jej wszystko, jak to wyglądało. Powiedziała mi, że czuła iż nie robię jej energii na plecy tylko w inne rejony ciała i miała wrażenie, że ta energia krąży po całym jej tułowiu. Cieszy mnie, że takie miała odczucia bo daje mi to nadzieję, że faktycznie działa na odległość! Ogólnie dzisiaj bardzo źle się czuła. Bolały ją plecy od karku po dolny odcinek. Być może rozpoczął się proces oczyszczania. Paweł też gorzej się czuje także zobaczę za kilka/kilkanaście dni jak to z nimi będzie i powiedziałam, że gdyby nastąpiło gwałtowne pogorszenie to niech dają znać, wówczas prześlę im energię z intencją złagodzenia objawów jakie teraz mają.

Pod linkiem https://www.facebook.com/events/229000577212435/ zapisałam się na darmowy przekaz ReiKi. To już za 30 minut. Ciekawa jestem, czy będę ją czuć :) Do tej pory to ja „dawałam”/przekazywałam innym tę energię, tym razem sama ją otrzymam. Dla zainteresowanych Pani Bożena przesyła w ten sposób energię raz w miesiącu.

O rany julek! Jest 22:35. Przekaz się skończył. Ależ to był .....koszmar..... nie czułam zbytnio ciepła, ale energia uderzyła w mój najczulszy punkt – astmę. No tak jakby słoń siadł mi na klatce piersiowej. Strasznie ciężko mi się oddychało. Gdyby nie świadomość, że to jest efekt działania ReiKi i że za jakiś czas przejdzie to musiałabym sięgnąć po inhalatorek. Tak jak myślałam, po 22:30 duszność puściła i znów oddycham swobodnie. Ło matko, niesamowite! Sama robiąc sobie energię nigdy nie miałam takich objawów. Ciekawe dlaczego tak się dzieje? Czy to wynik „mocy” i stażu jaką dana osoba dysponuje? Czy może przyczyna leży gdzie indziej?

sobota, 16 marca 2013

Okuden - Jedenasty dzień oczyszczania.

16-02-2013r.
Trzeci dzień przesyłania energii mojej kochanej siostrze i półmetek okresu zwanego oczyszczaniem. „Celowałam” tak jak wczoraj i przedwczoraj w dolny odcinek pleców. Dzisiaj jednak przekaz energii wyglądał inaczej. Otóż trzymając dłonie (na wyobrażonym fantomie) w okolicach krzyża energia płynęła w kolorze pomarańczowym. Od razu wpadła mi na myśl czakra sakralna. Najwidoczniej plecy dzisiaj nie potrzebowały już tak bardzo energii i odezwała się niedoenergetyzowana czakra. Stwierdziłam, że OK, skoro tak to wygląda to dzisiejszy przekaz energii poświęcę na czakry. By się upewnić, że to nie przypadek, prawą rękę przesunęłam w okolice czakry podstawy i faktycznie z dłoni popłynęła mi energia w kolorze czerwieni. To potwierdziło moją tezę, że organizm siostry dzisiaj potrzebuje wyrównania energetycznego. Poświeciłam się więc czakrom. Po chwili w lewej dłoni, która była na czakrze sakralnej zauważyłam, że kolor zaczyna blednąć i zmieniać się w żółty. Przesunęłam więc dłoń na splot słoneczny. Prawą rękę nadal trzymałam nad korzeniem. Po kolejnej chwili spodziewałam się, że zacznie dominować kolor zielony, ale nie, kolor zaczął się zmieniać na niebieski. Czakra serca nie potrzebowała energii. Wcale się nie dziwię, bo tylko osoba o wielkim sercu jest w stanie podołać takiemu życiu jakie zgotował jej los w tym wcieleniu. Ewelinka nie ma lekko i podziwiam ją za wszystko co robi i z jaką czułością dba o swojego chorego synka. To cudowna istota o kryształowym sercu. Bardzo ją kocham :). Wracając do tematu. Gdy kolor niebieski zaczął dominować, przesunęłam lewą rękę na gardło a prawą na splot słoneczny. Na splocie słonecznym energia była już biała.
Kiedy czakra gardła się „nasyciła” energią stwierdziłam, że skoro czakra serca tak dobrze pracuje to wyrównam pozostałe czakry właśnie do niej. Tak też uczyniłam. Spróbowałam jeszcze energetyzować dolny odcinek pleców, ale ReiKi już słabo „leciała” co (dla mnie) oznaczało, że czas zakończyć przekaz. Po tym wygładziłam jej aurę, pożegnałam się mentalnie i zakończyłam przesył energii.

piątek, 15 marca 2013

Okuden - Dziesiąty dzień oczyszczania.

15-02-2013r.
Drugi dzień przekazywania energii siostrze. Tak jak wczoraj bez fajerwerków jak w przypadku jej męża z tym, że energia płynęła dzisiaj spokojnie i jednostajnie, wręcz nudnie, nie wliczając samego początku przekazu. Na początku czułam chłód w dłoniach tak jak w przypadku blokady podczas normalnego zabiegu. Co rozumiem pod pojęciem „normalny zabieg”? Otóż taki w którym mam bezpośredni kontakt z pacjentem.
Wracając do siostry. Po zdjęciu blokady zaczęłam momentami łapać się na tym, że moje myśli zaczynają uciekać i musiałam wracać do czasu i przestrzeni w której robiłam zabieg siostrze. Nie udało mi się utrzymać skupienia 15 minut i zakończyłam już po 13 minutach. Mam nadzieję, że sister się nie obrazi i, że przekaz sam w sobie był wartościowy pomimo dwóch czy trzech kilkusekundowych odpłynięć myślowych.

czwartek, 14 marca 2013

Okuden - Dziewiąty dzień oczyszczania.

14-02-2013r.
Dzisiaj siostra poprosiła mnie bym wysłała jej energię na plecy bo zaczęły jej znów bardziej dokuczać. Umówiłyśmy się na 22:00 mojego czasu, czyli jej 4PM. Wyobraziłam sobie „fantoma” reprezentującego moją siostrę. Dlaczego wyobrażam sobie fantoma? Otóż wówczas łatwiej mi układać dłonie na określonych częściach ciała. Kiedy jest potrzeba mogę go mentalnie obrócić lub postawić przed sobą am face. Bardzo to ułatwia wizualizację i uważam, że dla mnie taki sposób jest idealny. Oczywiście cały czas wiem, że ta postać symbolizuje moją siostrę i co jakiś czas przywołuję w myślach jej twarz.
Zabieg zaczęłam od wyczesania jej aury i wygładzenia. Na razie aurę widzę jako tęczę (wielkolorowa), ale w niedalekiej przyszłości zamierzam nauczyć się widzieć aurę. Z pewnością ta umiejętność mi się przyda, gdyż ułatwi mi odnajdywanie miejsc, które potrzebują pomocy. Wrócę jednak do mojej siostry.
Po wygładzeniu aury przyłożyłam dłonie do dolnego odcinak pleców i czułam, że energia płynie bardzo silnym strumieniem. Oj muszą ją te plecki boleć bo odcinek lędźwiowy mocno chłonie energię. Spodziewałam się, że zacznie się podobnie jak u szwagra, ale nie było fajerwerków i energia miała kolor białego silnego światła. Sama czułam ciepło w swoich dłoniach tak jakbym fizycznie trzymała ręce nad jej plecami. Po 23:00 dostałam od niej maila, że czuła delikatne ciepło na plecach, ale nie miała pewności, czy to wskutek mojego działania czy autosugestii. Ja też tego nie wiem, mam jednak nadzieję, że to był wynik działania energii ReiKi za moim pośrednictwem.
Po jakimś kwadransie wygładziłam jeszcze raz aurę i zakończyłam przekaz energii.

środa, 13 marca 2013

Okuden - Ósmy dzień oczyszczania.

13-02-2013r.
Jak można zauważyć nie każdego dnia dodaję wpis. Stwierdziłam, że skoro nic ciekawego się nie dzieje to nie ma też sensu pisać za każdym razem: rano wstałam...bla bla bla... wieczorem zrobiłam autozabieg i poszłam spać. Także nawet gdy nie ma wpisu z danego dnia oczyszczania nie znaczy to, że nie robiłam sobie samej energii. Jeżeli o to chodzi to jestem bardzo sumienna i nawet gdy dobiega 24:00 a ja ledwo widzę na oczy to i tak robię sobie ReiKi przed snem.

wtorek, 12 marca 2013

Okuden - Siódmy dzień oczyszczania.

12-02-2013r.
To już trzeci raz gdy wysyłam mężowi mojej siostry energię. Dzisiaj było już spokojniej. Energia płynęła spokojnie. Wyglądała jak biały deszcz padający bardzo szybko i gęsto i tak przez około 15 minut.

poniedziałek, 11 marca 2013

Okuden - Szósty dzień oczyszczania.

11-02-2013r.
Dzisiaj wieczorem ponownie wysyłałam energię szwagrowi. Tym razem była już biała, ale nadal intensywnie leciała. Zauważyłam, że nie jestem w stanie skupiać się dłużej niż kwadrans. Po tym czasie moje myśli zaczynają już się rozpraszać, także optymalny czas dla mnie to max 15 minut. Nie wiem czy to dużo, czy mało, ale w ciągu tych około 15 minut jestem naturalnie skupiona, bez sztucznego wymuszania.

niedziela, 10 marca 2013

Okuden - Piąty dzień oczyszczania.

10-02-2013r.
Przez ostatnie dni nic ciekawego się nie działo, więc i nie było o czym pisać. Dzisiejszy dzień jednak był ciekawy. Pierwszy raz wysyłałam energię na odległość. Mój szwagier ma mieć niedługo zabieg na kręgosłupie i zgodził się bym wysłała mu energię. Od 21:30 do 21:46 wysyłałam ją i po tym czasie spytałam czy coś czuł. Niestety albo stety nic nie czuł. „Niestety” dlatego, że nie wiem czy mi się udało, a „stety” dlatego, że mogę wysyłać mu bez żadnych obaw, że np. jutro w pracy może poczuć dyskomfort, czy wręcz ból. Opiszę jakie ja miałam doznania z tym związane.
Aż wstyd, że nie mam żadnego zdjęcia (papierowego) Pawła - męża mojej siostry i musiałam posiłkować się zdjęciem na komputerze tym bardziej, że nie jest wskazane by w czasie przesyłania energii ReiKi były włączone tego typu urządzenia jak np. komputer, ale trudno musiałam tak zrobić. Przystąpiłam do dzieła. Wypowiedziałam swoją formułkę jaką podałam już kiedyś tutaj: dziennik-reiki.blogspot.com/2012/10/piaty-dzien-oczyszczania.html, mentalnie narysowałam pierwszy znak, do trzeciego musiałam mieć ściągę i chyba wypowiedziałam cztery zamiast trzy razy jego nazwę. Zadzwoniłam później do Justyny by rozwiała moje obawy co do takiego typu błędów i na szczęście uspokoiła mnie bo nie powinno mieć to wpływu na działanie danego znaku. Podpowiedziała mi bym jednak zawsze przed rozpoczęciem poprosiła energię ReiKi by poprawiła wszystkie błędy jakie ja mogłam popełnić. Będę musiała zapamiętać tę radę. Wracając do mojego pierwszego przesyłu energii na odległość.
Po wyrysowaniu znaków i wypowiedzeniu intencji oraz do kogo konkretnie ma lecieć energia, zasiadłam do komputera na którym widniało zdjęcie Pawła i zakryłam dłońmi jego postać. Na następny raz nie będę już tak robić bo i tak ani razu nie otworzyłam oczu – wszystko rozgrywało się poza miejscem i czasem.
Po zamknięciu oczu intensywnie myślałam o nim wizualizując wypływającą z moich rąk energię, która wnikała we mnie przez czakrę korony. Jakież zdziwienie mnie wzięło gdy zobaczyłam Pawła a dokładniej jego plecy i że energia ma kolor czerwony (biało-czerwone smużki/nitki światła przeplatające się). Pomyślałam „...co jest?... przecież do tej pory była niebiesko-biała!...”. Zaczęłam mocniej się skupiać i z lewej ręki energia zaczęła się zmieniać na niebieskawą ale z prawej nadal była czerwona! Od razu skojarzyło mi się to z baterią plus i minus :) Nie miałam przekonania co do koloru energii, więc zmieniłam perspektywę obrazu i położyłam Pawła na brzuchu by oglądać zabieg jak obserwator. Na początku z boku, później jednak „kamera” przesuwała się po łuku do góry nad jego plecy. Kiedy patrzyłam na zabieg z boku na początku widziałam jak do moich dłoni wnikają kłęby ognisto czerwonego dymu, tak jakby moje ręce były odkurzaczem i wysysały z jego pleców ogniska zapalne. Poczułam, że fizycznie muszę strzepnąć ręce, tak też uczyniłam. Jeszcze kilka razy powtórzyłam to i w końcu nic już nie wychodziło z jego pleców a niebieskawa energia z moich rąk zaczęła na dobre wnikać w jego plecy. Kilka minut „jeździłam” dłońmi nad Pawła plecami i nagle obraz zaczął mi się oddalać, energia nadal jednak płynęła. Zerknęłam przez przymrużone oko na zegarek i była 21:42. Stwierdziłam, że to jeszcze za krótko i ściągnęłam obraz z powrotem. Tym razem z moich rąk płynął już gruby snop białego, intensywnego prawie że oślepiającego światła. Po chwili samoistnie wszystko zniknęło i o 21:46 zakończyłam przesył energii ponownie rysując w myślach pierwszy znak.
Po kilkunastu minutach skontaktowałam się z moją Sensei by opowiedzieć co widziałam podczas pierwszego przesyłu ReiKi na odległość. Jej interpretacja czerwonego koloru energii do mnie przemawia. Otóż kręgosłupem zawiaduje czakra podstawy, która jest w kolorze czerwonym to po pierwsze, a po drugie kolor czerwony mógł pokazywać, że czakra ta potrzebowała doenergetyzowania. Na pytanie dlaczego później widziałam z jednej ręki czerwony a z drugiej niebieski snop energii Justyna odpowiedziała prosto: „z pewnością w tym momencie działanie czakry się wyrównywało ”. A na pytanie dlaczego na końcu energia miała kolor biały? Odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: „Biała energia jest najwyższą energią uzdrawiającą” i wszystko jasne. Najpierw czakra podstawy się doenergetyzowała kolorem czerwonym, później ustabilizowała (niebieskim i czerwonym), następnie oczyściła ze starych zalegających ją bolączek (odkurzanie ognistego dymu), po tym czerpała przyjemność z masażu niebieską energią by na koniec uzdrowić się białą. ACH, jakież byłoby to piękne gdyby tak właśnie było w rzeczywistości. Zobaczę czy jutro niektóre z obrazów się powtórzą czy może ujrzę coś innego. Jutro się okaże.

środa, 6 marca 2013

Okuden - Pierwszy dzień oczyszczania.

06-02-2013r.
Hmmmm, mam nadzieję, że osłabienie czucia ciepła jest wynikiem mojego stanu zdrowia, a nie faktu, że zrobiło mi się tak już na stałe. No dobra, jeżeli tak miałoby być to niech będzie, ale chociaż wyczuwanie blokad niech mi się nie osłabi! Jak tak się stanie to chyba będę ryczeć lub uda mi się jakoś do tego przyzwyczaić i oswoić z nowymi okolicznościami. Zdążyłam się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy jaki jest obecnie. Będę jednak dobrej myśli i spróbuję zaakceptować to co mi los przyniesie.
Wspomnę może o wczorajszej mojej sesji sam na sam z nową (jeżeli tak mogę to nazwać) mocą :). Otóż żadnych rewelacji. Autoabieg jak dziesiątki wcześniejszych plus dodatek – wizualizacja pierwszego znaku i to tyle. Nie ma się co rozpisywać.
Co do oczyszczania to doczytałam, że w II stopniu wygląda to trochę inaczej niż w Jedynce. Różnica polega na tym, że w Jedynce oczyszczało się ciało a w Dwójce pod młotek idzie sfera psychiczna! Qrka wodna, może być jazda. Mam tylko nadzieję, że przejdę to oczyszczanie i dostrajanie się do nowej energii tak samo łagodnie jak przy Jedynce. Nie uśmiecha mi się eksponować publicznie dziwne zachowania od płaczu po dziki śmiech bez powodu. Mam nadzieję, że takie skrajności mnie ominą bo w końcu prowadzę monotonne i co tu dużo mówić nudne życie, więc też i emocje mam w miarę stabilne i zrównoważone co powinno przełożyć się na łagodny proces oczyszczania strefy emocjonalnej.

Ostatnio zaczęłam wyznawać zasadę, że nic nie dzieje się bez przyczyny i między innymi dzięki temu wybrałam taką właśnie drogę życia – praca z energią ReiKi. Ale nie o tym chciałam pisać. Otóż od jakiegoś czasu wpadają mi informacje na temat ekologicznych produktów nazwijmy je – toaletowych. Zapoczątkowała ten temat moja siostra, która żyje ECO już od dłuższego czasu a teraz nawet kosmetyki ma eko i niektóre z nich robi sama - własnoręcznie. Dzisiaj wpadł mi w ręce artykuł o oleju kokosowym, jego właściwościach i ogromu zastosowań. Tak popłynęłam w ten temat, że złapałam się na tym iż grzebałam już w jednym ze sklepów internetowych, wrzucając do koszyka półprodukty z których można zrobić mydło, szampon, odżywkę, balsam. W głowie już obmyśliłam jak wykonać formę do odlewu mydła i jaki będzie mieć kształt. Muszę jednak przyznać, że produkty ECO nawet jak się robi samemu są niestety drogie. Może zacznę małymi kroczkami i na początek zrobię pastę do zębów. Dla zainteresowanych podaję przepis: olej kokosowy, soda oczyszczona, olejek mięty i opcjonalnie stevia – dla nadania słodkawego posmaku, zamiast cukru. Myślę, że jak pokończą mi się zapasy pasty, którą jeszcze mam to zrobię własną pastę do zębów – bez trującego fluoru.

wtorek, 5 marca 2013

Inicjacja II-go stopnia ReiKi.

05-02-2013r.
W końcu udało mi się spotkać z Justyną by otrzymać drugi stopień ReiKi. Nie obyło się bez problemów, ale w końcu się udało :) Opiszę doznania jakie miałam z samym dostrajaniem do II stopnia.
W momencie gdy Justyna stanęła za mną zobaczyłam bardzo fajny obraz. Na pierwszym planie z chmur uformowała się strzałka na wprost pokazująca kierunek ku niesamowitej pomarańczowo-złotej jasności. Przez chwilę zastanawiałam się co to za jasność i pomyślałam, że to słońce i tak jak pomyślałam tak też obraz oddalając się ode mnie pokazał mi częściowy zarys słońca.


Podejrzewam, że to słońce było już „wymuszone”, więc jeżeli ktoś podjął by się interpretacji tego obrazu to chyba nie ma się co sugerować słońcem.
Kiedy Justyna położyła mi dłonie na ramionach poczułam jak moje ręce robią się ogromnie ciężkie jakby z ołowiu. Na szczęście uwagę od tego doznania odebrał mi kolejny obraz. Tym razem zobaczyłam oko a dokładniej lekko przymknięte oko które powoli otwierało się a rzęsy zaczęły przybierać postać białych promieni bardzo długich i takie delikatne światło biło z tego oka już całkowicie otwartego. Oko i jego otoczka była w odcieniach szarości (jakby czarno-białe zdjęcie, czy film) i nie było ustawione względem mojego „pola widzenia” na wprost tylko bardziej pod kontem. Bardzo ciekawe doznanie wizualne.


Przed zakończeniem inicjacji gdy Justyna trzymała swoje dłonie na moich to czułam jak nasze energie oplatają się „tańczą” i przenikają. Bardzo ciekawe uczucie.
Tego dnia uczyłam się też prawidłowego rysowania znaków (na II stopniu są trzy znaki) i to tyle z inicjacji.
Wieczorem wykonałam zabieg mojemu synkowi z użyciem pierwszego znaku i doświadczyłam czegoś ciekawego. Otóż gdy zamykałam oczy to widziałam ten znak strasznie wielki, że praktycznie nie mieścił się w kadrze. Udało mi się siłą woli oddalić go by zobaczyć całość i można by powiedzieć, że położyłam ten znak na swoim dziecku pokrywając go nim całkowicie.
Dlaczego zrobiłam energię synowi mimo iż jest zdrowy? Otóż ja jestem „zawirusowana” i robię energię dziecku z intencją ochrony przed infekcją. Wystarczy, że ja nie jestem w formie, nie muszę „sprzedawać” wirusa dziecku.
Teraz pozostało wykonać pierwszy zabieg na sobie w nowej energii, który jest początkiem kolejnego cyklu oczyszczania dwudziesto jedno dniowego. Zobaczę jak będzie bo na dziecku nie czułam ciepła w dłoniach. Zobaczymy czy na sobie poczuję.

poniedziałek, 4 marca 2013

Wstęp do II stopnia.

Między pierwszym i drugim stopniem minęły trzy miesiące, nawet więcej bo ponad cztery. Czułam się gotowa do otrzymania drugiego stopnia o wiele wcześniej, ale cierpliwie czekałam wyznaczony czas. Teraz mamy luty i muszę się pochwalić, że przez ten czas, czyli od września 2012r. do lutego 2013r. Tylko dwa razy złapał mnie wirus i tylko raz mojego synka :) Choroby przeszły łagodnie i obyło się bez antybiotyków, wystarczyła energia, krople do nosa i witamina C. Teraz właśnie zmagam się z tym drugim wspomnianym wcześniej wirusem, ale bez lekarza. Co prawda, jestem osłabiona przez ciągły katar i bule głowy, ale jakoś egzystuję :). Cieszy mnie, że będę mogła przetestować mocniejszą energię i znaki na sobie akurat w takim momencie. Pozwoli mi to rzetelnie ocenić efektywność i „moc” energii II stopnia.
Zatem do dzieła!!!