wtorek, 30 października 2012

Siódmy dzień oczyszczania.

30-09-2012r.
Dzisiaj znów wstałam pełna energii i rześka mimo iż poprzedniego dnia położyłam się dosyć późno bo około 2:00 w nocy. Mam dzisiejszy dzień zaplanowany prawie w całości. Mój synek w piątek dostał od Koki na dzień chłopca zaproszenie do kina na film, także pójdziemy na niego o 14:00 a wcześniej wskoczymy do Mc Donald'a. Dziecko uwielbia frytki z Maca :), a teraz gra sobie na komputerze w swoje ulubione gry, gdyż jest to jego dzień kiedy może grać. Po kinie jedziemy na zakupy. Strasznie szybko rośnie i trzeba kupić mu nowe paputki do przedszkola, stare zaczynają już mu obcierać piętki.

Zauważyłam, że od wczoraj bardziej dusi mnie astma. Ciekawe czy to jest odpowiedź na moją intencję rzucenia palenia. Hmmm... Jeżeli tak, to dość brutalnie to się objawia. Jeśli jednak ma być skuteczne, to jakoś to przetrwam. Zobaczymy jak z tym będzie.

W końcu nadszedł czas by wyruszyć do kina. Już na początku seansu strasznie się w zdenerwowałam. Po prostu skandal! Dlaczego się tak wzburzyłam? Otóż zawsze przed filmem czy bajką puszczają reklamy przez jakieś 15 minut. Pierwsza reklama: leży dwóch umarlaków w prosektorium – reklama radia. Druga reklama dotyczyła książki o seksie!!! No ludzie! Przecież na bajki przychodzą małe dzieci! Nie wytrzymałam i wyszłam znaleźć kogoś z obsługi i zwróciłam uwagę, że takie reklamy nie powinny być puszczane dzieciom. Mam nadzieję, że gdy nie było mnie dwie minuty w sali to już skończył się blok reklamowy dla dorosłych. I jak tu zabierać dziecko do kina gdzie szpikują je takimi obrazami i tekstami. Rozmawiając z obsługą starałam się zachować spokój, ale w środku aż się gotowałam.

Wieczorem, mój synek poprosił o ReiKi tylko na stopki, więc nie naciskałam by też energetyzować gardełko i po zabiegu szybko zasnął. Ja chwilę jeszcze poczytałam i koło północy wykonałam autozabieg. Tuż przed samym snem jak co dzień odmówiłam wieczorną modlitwę i dodatkowo próbowałam rozmawiać ze swoim Aniołem Stróżem. Dzisiaj było jednak inaczej mimo iż jak zawsze to był monolog. Tym razem poczułam słodki zapach. To było niesamowite, aż mi sam zrobił się banan na ustach i w tym słodkim zapachu pogrążyłam się we śnie.

poniedziałek, 29 października 2012

Szósty dzień oczyszczania.

29-09-2012r.
Jakoś dzisiaj jestem bez energii. Nie wiem czy to wynika z weekendowego lenistwa, czy może z czegoś innego, ale nie mogłam się dzisiaj obudzić i spałam chyba do 10:00. Mój synek widział, że jestem niewyraźna i bawił się cichutko bym mogła jeszcze chwilę pospać. Kiedy już wstałam zjedliśmy śniadanko i zabrałam się za ogarnięcie mieszkania. Trochę się pobawiłam z dzieckiem i już nadszedł czas obiadu. Ależ ten czas szybko leci!

Po obiedzie jakoś dziwnie mnie zmorzyło i musiałam się zdrzemnąć. Wstałam po jakiejś półtorej godziny, patrzę, a mój kochany synek wybudował gigantyczną autostradę, że miałam problem wstać z sofy by na czymś nie stanąć :). Super wyglądała ta droga. Szkoda, że nie lubię się bawić autami bo pewnie fajna byłaby zabawa.

W telewizji na kanale MiniMini leciał właśnie program o deserach i strasznie nabrałam ochoty na coś słodkiego, więc razem z moim synkiem pochłonęliśmy całą tabliczkę czekolady. Dzisiaj jest sobota, a moje dziecko ma wyznaczone dwa dni w tygodniu (piątek i niedziela) kiedy może jeść słodkie, ale dzisiaj wyjątkowo zrobiłam odstępstwo od tej reguły.

Kiedy mały był zajęty zabawą ja czytałam artykuły w internecie i dalej poszukiwałam informacji na temat talizmanów/amuletów ochronnych. Doszłam do wniosku, że kupię chyba obydwa jeden dam dziecku a drugi będę sama nosiła.
Czytając artykuł www.vismaya-maitreya.pl/zakryte_zagadki_duchy_demony_jak_sobie_pomoc_cz2.html znów trafiłam na wzmiankę o ReiKi ale zmartwiło mnie to co tam wyczytałam. Otóż przeczytałam, że energia w świecie materii ma trzy jakości:

  • Sattva czyli czystość (cecha dobroci)
  • Rajas czyli aktywność, namiętność i proces zmian (cecha pasji)
  • Tamas czyli mrok i bezczynność (cecha ignorancji)

i niestety palacze papierosów dysponują najczęściej energią z poziomu tamas-rajas, które bardziej szkodzą niż leczą. Ta informacja jeszcze bardziej dopinguje mnie do rzucenia tego nałogu. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się go pokonać i będę emanować już tylko energią sattva :).

Na kolejnych stronach tego artykułu znalazłam bardzo dobre modlitwy do Archanioła Michała o ochronę. Bardzo mi się one przydadzą zwłaszcza teraz gdy mój synek jest atakowany przez złe moce. Poniżej zacytuję te modlitwy pochodzące ze strony: www.vismaya-maitreya.pl/zakryte_zagadki_buduj_plomienie_niebieski_rubinowy_i_rubinowo_-_zloty_cz5.html
„Proś słowami:

Umiłowany Archaniele Michale,
który trzymasz w swoim ręku Niebieski Płomień,
tnij wszystkie negatywne połączenia, którymi zostałem/am splątany/a,
uczyń mnie wolnym człowiekiem. Amen.
(powtórz 3 x).
(...)
Jestem wolny/a od wszelkich nieczystości, uzależnień, ograniczeń,
od związków z negatywnymi osobami, miejscami
i uwolniony/a od negatywnej przeszłości.
Archanioł Michał pomoże mi w drodze do doskonałości
i w powrocie do mojego prawdziwego Domu.
Dzięki Ci Archaniele Michale,
twoja obecność pomaga mi każdego dnia. Amen.
(...)
Archaniele Michale, uprzejmie Cię proszę o pomoc.
Mam taką wiarę - kto puka temu otworzą.
Archaniele Michale zwolnij mnie ze wszystkich myśli,
które krążą we mnie a nie są zgodne z nieskończonym Planem Bożym.
Dziękuję Ci, że chronisz mnie i moich bliskich. Amen. ”

Idąc za sugestią Justyny zaproponowałam swojemu dziecku, że nauczę go mówić modlitwę do Anioła Stróża: "Aniele Boże Stróżu mój, Ty zawsze..." i bardzo miło synek mnie zaskoczył bo zna tę modlitwę. Trzeba mu tylko pomóc przy ostatnich dwóch wersach a tak bardzo ładnie ją mówi :). Podczas wieczornego reikowania go, bardzo ładnie odmówił tę modlitwę i moim zadaniem teraz jest codzienne przypominanie mu o proszeniu Anioła Stróża o ochronę.

Moja dzisiejsza intencja reikowania siebie samej była złożona. Prosiłam o uzdrowienie, wyleczenie z nałogu, zrównoważenie czakr i ochronę przed złymi mocami. Dodatkowo przykładając ręce do splotu słonecznego prosiłam o usunięcie strachu, który niestety odczuwam w związku z moim synkiem i tym co się w naszym mieszkaniu kręci nieproszone. Mam nadzieję, że nie ma ograniczeń co do ilości intencji w czasie jednej sesji ReiKi. Po zakończeniu autozabiegu położyłam się i spokojnie zasnęłam.

niedziela, 28 października 2012

Piąty dzień oczyszczania.

28-09-2012r.
Poranek znów był miły i wesoły. Dzisiaj Koka do mnie nie przychodziła, więc zajęłam się swoimi zaległymi rzeczami i do 15:00 pozałatwiałam kilka spraw urzędowych. Nawet się wyrobiłam i miałam czas popatrzeć w Internecie na temat ochrony, oczyszczania ludzi i mieszkania. Justyna podpowiedziała mi, że bardzo dobrym sposobem oczyszczenia mieszkania ze złej energii jest palenie (jak kadzidełko) suszonej białej szałwii. Myślę, że za jakiś czas kupię sobie też nasiona i sama spróbuję wyhodować szałwię białą.

Dla większej jasności napiszę kilka słów o białej szałwii:

ZASTOSOWANIE:
Biała szałwia stosowana jest między innymi do okadzania mieszkań, domów, miejsc pracy. Idealnie oczyszcza przestrzeń, uwalnia od złych mocy, złych uczuć i niekorzystnych wpływów z zewnątrz. Stosowana jes również do wypędzania nieproszonych bytów jak i niskich energii z domostw oraz obejść. Jest również bakteriobójcza. Biała szałwia używana jest też w rytuałach przyciągających dostatek. Podobno pomaga osiągnąć długowieczność.

Muszę koniecznie to wypróbować i okadzić całe mieszkanie. Znalazłam też dwa ciekawe amulety. Jeden to dłoń Fatimy a drugi to Pentagram:

Jeden z najpopularniejszym talizmanów świata: dłoń Fatimy.

Jako amulet stosowany jest do ochrony przed negatywną energią złym okiem i demonami a także strachem, nieszczęściem, pechem czy przygnębieniem, natomiast jako talizman przynosi noszącemu szczęście, pomaga też osiągnąć siłę i moc oraz wzmocnić wiarę.

Pentagram chroni przed siłami zła, zazdrością, zawiścią czy zło życzeniem. Jest to tarcza ochronna, która odbija zło i kieruje je do nadawcy.
Gwiazda o pięciu ramionach - Pentagram chroni przed siłami zła, klątwami czy urokami. To tarcza, która zabezpieczy przed najgroźniejszą magią. Odbije zło życzenie i skieruje je ku nadawcy.
Pentagram uaktywni również wewnętrzne moce oraz pomoże pokonać każdą przeszkodę. Symbolizuje również zdrowie i równowagę.


Myślę też o kupnie dzwonków wietrznych Yin Yang:

Dzwonki wietrzne wydają miłe dla ucha dźwięki. W pomieszczeniu harmonizują energię powodując radość i pozytywne nastawienie.
Służą też do wstrzymywania strumieni energii lub do ich sterowania.
Umieszczone bezpośrednio na linii drzwi okno lub drzwi hamują lub rozpraszają strumień energii.
Ciekawostką jest to, że dzwonki wietrzne działają nawet wtedy, gdy nie porusza ich wiatr. Dzieje się to dzięki oddziaływaniu symbolu.

W sobotę lub niedzielę wybieram się na zakupy i koniecznie muszę się obkupić w białe świece. Planuję też zakup kolorowych by w razie czego palić je w intencji harmonizacji konkretnej czakry.

Tak sobie obiecywałam w pierwszym dniu inicjacji, że będę regularnie praktykować medytację, ale zdałam sobie sprawę, że do tego by energia ReiKi przeze mnie płynęła nie potrzebuję medytacji. Wystarczy, że odmówię krótką modlitwę i energia zaczyna płynąć. Znalazłam w Internecie bardzo miły tekst modlitwy, który od razu mi podpasował a brzmi on następująco:

„Wszechobecna boska siło
źródło wszelkiej mocy i energii,
proszę cię o wszechmocną energię ReiKi
i dziękuję za pełne uzdrowienie (imię).”

Następnie mówię, że otwieram kanał dla ReiKi lub, że jestem kanałem dla boskiej energii i wyrażam intencję szczegółową, czyli w jakiej konkretnie intencji w tej chwili używam energii ReiKi.

Dzisiaj wieczorem mój synek znów nie za bardzo chciał być reikowany :( . Zapytałam więc czy chce być zdrowy i czy zauważył, że po wczorajszym zabiegu przestał kaszleć. Przyznał mi rację i się zgodził na dzisiejszy krótki seansik.

Późnym wieczorem powtórzyłam 15 Aktywację czytając tekst. Tym razem nie miałam negatywnych odczuć w postaci mdłości i kręcenia się w głowie oraz rozpychania czaszki na boki jak w przypadku odsłuchiwania nagrania. Chyba już wiem dlaczego przy ostatnich kilku aktywacjach miałam te niemiłe fizyczne doznania. Otóż na początku (Aktywacje od 1 do 12) nie miałam ani zawrotów głowy, ani mdłości a to dlatego, że wyobrażałam sobie biało niebieską świecącą piramidę w której siedziałam i była mocno świecąca, a teraz jest ledwo widoczna. Wygląda na to, że ochrona w mniejszym stopniu działa niż na początku. Muszę nad tym popracować i bardziej wysilać wyobraźnię.

Przed snem wykonałam autozabieg i poszłam spać.

sobota, 27 października 2012

Czwarty dzień oczyszczania.

27-09-2012r.
Poranek bardzo miły, nie wliczając pokasływania mojego synka. Wstaliśmy wypoczęci i weseli. Porozmawiałam z synkiem na temat jego gardełka i kaszelku, że lepiej by zgodził się na ReiKi bo nie chcę by znów musieli mu wycinać kolejne dwa migdały. A są w opłakanym stanie po ostatniej anginie sprzed kilku-kilkunastu dni. Moje dziecko miało dzisiaj już cienie pod oczami. To niestety jest zapowiedź kolejnej choroby :( i to już by była trzecia infekcja w tym miesiącu. Muszę coś z tym zrobić, bo między innymi właśnie dla syna przyjęłam pierwszy stopień ReiKi, tylko, że jest jeden warunek – dziecko też musi chcieć przyjąć tę energię a z tym jest różnie.

Zaprowadziłam synka do przedszkola i poszłam po Kokę. Wczoraj poprosiłam Panią Beatę by zmierzyła sobie temperaturę po zabiegu. Wcześniej miała 36,4oC i było jej cały czas zimno. Dzisiaj zapytałam jaka była temperatura po zabiegu i okazał się, że 36,6oC czyli idealna. Wychodzi na to, że „podładowałam jej baterie” :). Zabrałam więc Kokę i spacerkiem poszłyśmy do mnie.

Pogoda jest dzisiaj brzydka. Co jakiś czas kropi deszcz i nie ma słońca. Koka leżała sobie na kocyku i patrzyła smutnym wzrokiem na mnie. Rozumiem ją, że tęskni za Panią i że brakuje jej słoneczka by wygrzać reumatyzm. Powiedziałam Koce, że zrobię jej ReiKi – nie oponowała. Nie musiałam jej nawet głaskać tylko przykładałam ręce a ona leżała sobie z błogim wyrazem pyszczka. Ślicznie mi podziękowała liżąc mi ręce a później sofę w miejscu gdzie siedziałam, to akurat dla mnie nie było fajne, bo sofa jest mokra ;). Wolę jak liże mnie niż sofę :).

Po południu zaczęło boleć mnie w okolicach oskrzeli. Ciekawa jestem, czy zaraziłam się od Pani Beaty, czy może źle się uziemiłam podczas zabiegów, a może zaczyna się najgorsza wersja oczyszczania - wyłażenie niedoleczonych kiedyś chorób ze zdwojoną siłą. Nic, zobaczę co z tego powstanie, biorę aspirynę i wieczorem zrobię sobie ReiKi.

Wieczorem podczas zabiegu na synku rozmawiałam z nim na temat duszków i powiedział mi, że czasami duszek mówi do niego że ma myśleć o mnie źle tak żeby coś mi się stało. Cóż można powiedzieć sześcioletniemu dziecku na taki tekst, powiedziałam więc że ma mówić do duszka gdy do niego gada, że ma sobie iść i nie wracać i że nie będzie go słuchał. Będę musiała mu to powtarzać by zapamiętał.

Jakiś czas temu przystąpiłam do zamkniętej grupy na Facebooku, która się nazywa Medytacja Światła www.facebook.com/groups/medytacjaswiatla/. Przygotowuje ona nas do daty 21-12-2012 i do podniesienia wibracji naszych i Gai. Odbywa się to poprzez aktywację 32 Impulsów Światła. Dziś wieczorem przeprowadzałam 15 Aktywację przy zapalonej białej świecy. Było dość późno i byłam zmęczona. Odsłuchiwałam nagranie tej Medytacji i momentami przysypiałam. Ocknęłam się bo przez zamknięte powieki zobaczyłam coś jakby światło stroboskopów i gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jak płomień świecy szaleje. Strasznie mocno podskakiwał. Nie wiem dlaczego tak się stało, ale zbiegło się z czasem gdy czułam w głowie napieranie na skronie od środka. Tak jakby w tych miejscach czaszka chciała mi się rozszerzyć. Podejrzewam, że ma to związek z trzecim okiem lub czakrą korony tym bardziej, że tekst tejże Aktywacji dotyczył otwierania czakry korony. Zobaczę co jutro będzie się dziać gdyż zaleceniem było „przerobienie” tej Aktywacji dwukrotnie. Jutro jednak będę ją czytać a nie odsłuchiwać nagranie.

Po zakończeniu Medytacji chwilę się pokrzątałam i przed snem zrobiłam autozabieg.

piątek, 26 października 2012

Trzeci dzień oczyszczania.

26-09-2012r.
Nadal nie odczuwam skutków oczyszczania, uff. Zaprowadziłam synka do przedszkola i poszłam po Kokę. 8:45 byłam na miejscu. Pani Beata była już przygotowana do zabiegu. Wyprowadziłam więc Kokę na spacerek i wróciłyśmy do już przewietrzonego mieszkania. Chwilkę odsapnęłam bo z Koką na rękach wdrapanie się na trzecie piętro przy dodatkowej astmie trochę mnie zmęczyło. Odsapnęłam z 5 minut i przystąpiłyśmy do zabiegu.

Tym razem nie zapomniałam już wygładzić aury przed zabiegiem :). Podczas zabiegu energia nie była już tak mocno pobierana. Najwidoczniej dzień poprzedni był dniem kulminacyjnym choroby i teraz będzie już tylko lepiej. Tak jak ostatnio przykładałam ręce w kilku miejscach na głowie i ramionach a na koniec stopy. Tym razem nie czułyśmy ciepła w stopach jednak barki pobierały dużo energii i trzymałam tam ręce dobre 15 minut. Po zabiegu otworzyły jej się zatoki i musiała szybko biec po chusteczki higieniczne :). Wzięłam psa do siebie by jego właścicielka miała spokój i mogła sobie pospać i regenerować siły. Po 15:00 przyprowadziłam Kokę i znów umówiłyśmy się na wieczorny spacer Koki i zabieg.

Tego dnia świeciło bardzo mocno słoneczko i było ciepło, miałam więc otwarte drzwi balkonowe by Koka mogła wychodzić sobie na balkon i wygrzewać się na słoneczku. Przed południem wleciał mi do mieszkania czarny motyl?!? Pierwszy raz widziałam takiego i przestraszyłam się, że znów coś złego wlazło mi do mieszkania mimo iż kilka razy dziennie powtarzam jak mantrę słowa „Nikt bez mojego zaproszenia nie ma prawa wejść do mojego domu”. Szybko złapałam tegoż motyla i wypuściłam na dwór. Moje obawy okazały się słuszne. Wieczorem mój synek nie chciał ode mnie ReiKi. Hmmm... Pomyślałam no OK, nic na siłę, może następnego dnia. Zachowywał się też bardzo dziwnie. A zaczęło się tak niewinnie...

Przyszłam do jego łóżeczka by dać mu buziaka na dobranoc. Synek jednak podstawił mi pluszowego psa. Bardzo nie lubię gdy to robi bo kłaki z pluszaka włażą do buzi – ble, nic przyjemnego. Wyszłam więc od niego mówiąc, że nie przyszłam pocałować pieska tylko jego i że to on jest dla mnie najważniejszy i jego w pierwszej kolejności chcę pocałować a później możemy negocjować czy dam buziaka pluszakowi, czy nie. W tym momencie jakby coś wstąpiło w moje dziecko. Zaczął żądać, że mam do niego przyjść i towarzyszyło temu walenie piąstką w meble i ścianę. Powiedziałam, że jak tak będzie się zachowywał to nic tym nie osiągnie i na pewno do niego nie przyjdę jak nadal będzie walił piąstkami. Uderzył jeszcze kilka razy w łóżko oraz ścianę i ucichło. Nagle jednak słyszę, że cicho szlocha. Przyszłam do niego i zapytałam co się stało, a on odpowiedział, że nie wie, tylko tak nagle zrobiło mu się smutno i zaczął zanosić się płaczem wtulając się we mnie.

Po tej akcji wiedziałam już, że coś jest nie tak. Napisałam szybko do Justyny (mojej Sensei) i opisałam jej całe zdarzenie łącznie z tym motylem. Justyna skontaktowała się z Marcinem o którym wspominałam wcześniej i otrzymałam taką to informację cyt.” Marcin twierdzi że Ty przyciągasz jednak, ale do Ciebie nie mogą się dobrać dlatego atakują dziecko bo jest bezbronne i słabe.". RANY BOSKIE!!! Skurkowane wiedzą jak we mnie uderzyć bo mój synek jest całym moim światem i sensem mojego życia, dlatego pewnie w taki sposób się manifestują. Justyna wcześniej uprzedzała mnie, że teraz w świecie astralnym będę bardziej świecić i to może przyciągać mniej lub bardziej dokuczliwe osobliwości. Jedno co mnie w tym całym doświadczeniu podniosło na duchu to to, że mi nie mogą nic zrobić a o swojego synka muszę inaczej zadbać. Coś czuję, że w najbliższym czasie stanę się kopalnią wiedzy na temat amuletów ochronnych i talizmanów. No nic, muszę poszukać informacji na temat tychże rzeczy i zaopatrzyć dziecko w ochronę.

Późnym wieczorem poszłam po Kokę by wyprowadzić ją na spacerek i wykonałam kolejny zabieg jej właścicielce. Tym razem czakra gardła już nie chłonęła tyle energii, ale jak przyłożyłam ręce w miejsce gdzie są oskrzela to tam grzało mocno. Na koniec znów przyłożyłam ręce na stopy i tym razem energia płynęła intensywnie. Z tego wynika, że rano było w miarę OK i potrzeba było mniej energii ReiKi co stopy dobitnie pokazały lub, mam jeszcze jedną teorię do rozpatrzenia, możliwe, że powstał jakiś zator.

Muszę właśnie dojść do tego kiedy wyczuwam zatory czy to nie manifestuje się właśnie uczuciem chłodu. Otóż właśnie rano to poczułam u Pani Beaty z tyłu głowy i na stopach. Na razie to jest jeszcze dla mnie zagadką. Każdy adept I czy kolejnego stopnia odczuwa inaczej ReiKi, więc muszę zwracać na to bacznie uwagę – w jakich okolicznościach pojawia się ten chłód.

Po powrocie do domu zrobiłam sobie autozabieg z intencją uspokojenia się (zważywszy na to co przytrafiło mi się kilka godzin wcześniej z synkiem), zrównoważenia i poprosiłam o danie mi siły by walczyć z "ciemną stroną mocy" – że tak powiem żartobliwie :).

czwartek, 25 października 2012

Drugi dzień oczyszczania.

25-09-2012
Nadal bez rewelacji w sferze psycho-fizycznej. Nie mam zmian nastroju. Wyszło mi parę pryszczy, ale może to być wina tego, że dzień i dwa dni wcześniej wszmałam trochę słodkości :). Za oknem była ładna pogoda i słoneczko nieźle grzało, pewnie dlatego Koka nie miała ochoty na reikowanie. W sumie się jej nie dziwię bo o ile przyjemniej wygrzewać kości na słońcu niźli ktoś miałby ją „macać”.

Wieczorem zrobiłam ReiKi mojemu synkowi i tym razem czakra gardła już tak mocno nie chłonęła energii jak dnia poprzedniego – to chyba dobry znak tym bardziej, że już nie narzekał na gardełko.

Pochwalę się, że miałam w końcu pierwszą chętną na ReiKi :). Otóż właścicielka Koki rozchorowała się, więc zaproponowałam jej, że wieczorem przyjdę do niej by wyprowadzić Kokę na spacerek i po powrocie mogę spróbować jej pomóc w ulżeniu objawów chorobowych. Zgodziła się. Także po wieczornym spacerze, w jej mieszkaniu zapalona została biała świeczka, poprosiłam o przewietrzenie pokoju i o to by usiadła na krześle nie krzyżując rąk ani nóg. Z wrażenia zapomniałam wygładzić jej aurę przed zabiegiem. No cóż, na początku każdy może popełnić jakiś błąd. W każdym bądź razie zajęłam się jej głową, czakrą gardła i stopami. Faktycznie musi źle się czuć bo chłonęła energię jak nie wiem co. Już na początku zabiegu przeszedł jej ból głowy i odczuwała duże ciepło. Gdy trzymałam dłonie na jej barkach to mówiła, że ciepło spływa jej aż do dłoni. A gdy trzymałam dłonie na jej stopach to mimo iż miała papucie (takie słodkie wełniane zrobione na drutach) czuła ciepło aż do kolan. No kurcze, to naprawdę działa! Jestem bardzo podekscytowana tym, że mogłam komuś pomóc :).

Przed snem zrobiłam sobie autozabieg i poszłam spać. Noc minęła bez problemów.

środa, 24 października 2012

Pierwszy dzień oczyszczania.

24-09-2012r.
Od tygodnia opiekuję się pieskiem znajomej w czasie gdy ona jest w pracy. Wabi się Koka, ma 12 lat i jest jamnikiem szorstkowłosym. Prześliczna psina i ma wspaniały charakter.


Jej historia jest bardzo traumatyczna co rzutowało na jej obecne lęki i fobie. Dlatego też musi mieć towarzystwo, nie może zostawać sama na kilka godzin w domu. Pochodzi z hodowli, ale niestety złej, tzn. z takiej gdzie nie dba się o psy. Urodziła się na betonie i pierwsze miesiące na nim też spędziła. Ma to przełożenie na dzisiejsze problemy reumatyczne i w ogóle problemy zdrowotne. Co jakiś czas szwankują jej organy wewnętrzne przez co od dwunastu lat jest na diecie i co się z tym wiąże nie ma zbyt urozmaiconego jedzenia. Serce mi się kraja jak patrzy na mnie gdy jem kabanosa czy chleb z paprykarzem lub rosół z kurczaczkiem albo nawet parówkę. No, nie wytrzymuję i daję jej małe kęski. Ależ ona jest wtedy szczęśliwa i ja też gdy widzę jej zadowolony pyszczek :).

Ale wracając do tematu, stwierdziłam, że Koka może być moim pierwszym pacjentem. Oczywiście wcześniej zapytałam właścicielkę Koki panią Beatę, czy nie będzie miała nic naprzeciwko i wyraziła zgodę. Powiedziałam Koce (hehe mam taką przypadłość, że lubię gadać do zwierzaków i nic na to nie poradzę), że pomogę jej energią ReiKi i o dziwo nie uciekła ode mnie. Spokojnie poczekała, aż przygotuję się do zabiegu i pozwalała jedną ręką trzymać na czakrze korzenia, która jest odpowiedzialna za układ kostny a drugą ręką ją głaskałam. Zrobiłam jej w sumie trzy razy krótkie zabiegi i po trzecim w ramach podziękowania wylizała mi całą twarz :). Takie podziękowanie to dla mnie najlepsza wymiana energetyczna na świecie :). Po każdym zabiegu zasypiała spokojnie. Chyba sen jest jej teraz potrzebny. Mam nadzieję, że to dobry objaw.

Reikowałam też roślinki moje synka. W Danonkach jakiś czas temu były dodawane nasionka różnych warzyw. Dwa tygodnie temu zasadziliśmy sałatę i paprykę. Do dzisiaj nic się jeszcze nie pokazało z ziemi, więc albo zgniły od nadmiaru wody (mój synek podlewał je obficie), albo były uszkodzone i i tak nic by z nich nie urosło, lub posadziliśmy je zbyt głęboko, albo jesteśmy po prostu zbyt niecierpliwi i lada dzień coś się pokarze. W każdym bądź razie reikowałam je i czułam jak pobierają energię z moich rąk w postaci ciepła. Trwało to może z minutę, półtora i przestałam odczuwać ciepło, więc pewnie nasyciły się tyle ile potrzebowały. Pożyjemy zobaczymy, czy coś z tego urośnie.

Wracając jednak do tematu, którym jest oczyszczanie się po inicjacji. Jak na razie nic nie czuję, nie mam jakichś szczególnych dolegliwości prócz delikatnego bólu głowy, który towarzyszy mi podczas reikowania i tuż po nim. Przyznam się, że liczę na to, że okres oczyszczania doprowadzi do tego, że obrzydną mi papierochy i bez dodatkowych plasterków czy gum uda mi się je odstawić. Byłabym strasznie zadowolona gdyby tak się stało :).

Wieczorem zrobiłam ReiKi mojemu synkowi i zaczęłam od czakry gardła dlatego, że ciągle mi choruje to na anginę, to na gardło, to na oskrzela lub zatoki. I tak potrafi być chory nawet dwa razy w ciągu jednego miesiąca! Mały tak mocno ssał energię, że mnie zaczęły parzyć ręce a i on mówił, że jest mu tak gorąco, że zaczyna się pocić. Musiałam przenieść ręce na inną część ciała bo obydwoje nie mogliśmy wytrzymać wytworzonego ciepła przez tę energię. Potem zharmonizowałam mu wszystkie czakry i jutro też będę go reikować :). Bardzo z tego powodu się cieszę bo pierwszy raz poczułam tę energię tak intensywnie :). Pisząc te słowa nadal czuję w prawej ręce tak jakbym się oparzyła a minęła już ponad godzina od zakończenia przesyłu energii. Tak na marginesie właśnie prawą rękę mam bardziej wyczuloną na energię ReiKi niż lewą. Nie wiem dlaczego tak jest, ale jest.

Autozabieg przebiegł bezboleśnie ;) tzn. spokojnie. Położyłam się po 24:00 i rano wstałam rześka :).

wtorek, 23 października 2012

Drugi dzień inicjacji.

23-09-2012r.
Justyna przyszła do mnie o 14:00. Opowiedziałam jej to co widziałam poprzedniego wieczoru. Poza tym gdzieś o 4 nad ranem przyszedł do mnie mój synek bo coś złego mu się śniło (za chwilę wyjaśnię co mogło być tego przyczyną). Zaczęłam opowiadać Justynie o tym co się działo poprzedniego dnia, a że Justyna jest też Runistką więc postawiła mi runy. Wyszło z nich, że widziałam obraz z jednego z wcześniejszych wcieleń. Byłam mężczyzną i to niezbyt dobrym i prawdopodobnie wyraz twarzy tego dziecka mógł wskazywać na to, że to nie dziecko było złe lub demoniczne, ale że to ja mogłam być tym złym, który mógł wyrządzić krzywdę jemu.

Teraz rozumiem dlaczego od dziecka byłam chłopczycą i buntownikiem – naleciałości z wcześniejszego wcielenia :). Nie zdziwiłabym się gdybym była dzieckiem INDYGO bo wiele moich zachowań i cech charakteru z okresu 3-18 lat na to by wskazywało :P. Teraz na szczęście to się zaczyna zmieniać bo cały czas pracuję nad sobą.

W czasie rozmowy z Justyną i kładzenia run wyszła jeszcze jedna sprawa. Wspomniałam o tym, że czasami mój synek przychodzi do mnie w nocy wystraszony. I co się okazało? Otóż w moim mieszkaniu oprócz mnie i mojego synka był jeszcze ktoś... – nieproszony gość. Justyna określiła go jako typ Psotnika. Nie był to ani duch ani negatywna energia jakiegoś żyjącego człowieka tylko BYT. Psotnik był bardzo energiczny i podobno nie chciał wyrządzić nam krzywdy tylko od czasu do czasu chciał nas przestraszyć. No cóż, nawet jego w miarę łagodna natura nie przekonała mnie do niego i wręcz przestraszyła. Justyna zaproponowała, że wygonimy go i Ona (jako Nauczyciel zna wszystkie znaki do których ja nie mam dostępu z racji pierwszego stopnia) zabezpieczy mi dodatkowo mieszkanie znakami ochronnymi. Oczywiście bez wahania zgodziłam się na to. Justyna ma jeszcze dar wyczuwania takich istot i rozmawiania z nimi. Oczyściłyśmy więc mieszkanie, Justyna zabezpieczyła je i postawiła jeszcze raz runy by sprawdzić, czy się go pozbyliśmy na pewno bo już go nie wyczuwała. Z run wyszło, że już go nie ma w mieszkaniu. Coś jednak jeszcze tknęło Justynę i dla pewności zadzwoniła do swojego znajomego Marcina, który ma dar widzenia wszelkich istot niewidzialnych. Dla tego znajomego Justyna była kanałem i poprzez nią widział co się dzieje u mnie w mieszkaniu. Okazało się, że mały cwaniak owszem opuścił mieszkanie, ale czaił się za rogiem. Czekał aż Justyna sobie pójdzie i z powrotem chciał wrócić. Znajomy Justyny pozbył się go definitywnie i dodatkowo zabezpieczył moje mieszkanie by na czas drugiej części inicjacji nic nie wlazło i broń boże nie podpięło się do mnie gdy będę miała otwierane czakry na oścież. Bardzo mnie ten fakt ucieszył i uspokoił. Mam nadzieję, że teraz mój synek będzie spał spokojnie i nie będzie miał złych snów. Justyna stwierdziła, też, że ten obraz demonicznej twarzyczki dziecka i złe sny mojego synka mogły być jego sprawką bo bawił się tym, co nie zmienia faktu, że w jednym z poprzednich wcieleń nie byłam dobrym człowiekiem.

W końcu przystąpiłyśmy do drugiej części inicjacji. Podczas jej trwania miałam niesamowity obraz w głowie. Wyglądał on mniej więcej tak jak przedstawiłam na obrazkach poniżej.













Opis powyższej wizualizacji:
Widziałam postać siedzącą po turecku, ale ta postać wyglądała jak model człowieka zrobiony w programie 3D. Obraz taki pewnie mi się pojawił z racji, że jestem grafikiem i często widzę tego typu modele zarówno ludzi, zwierząt, przedmiotów jak i roślin. Postać ta siedziała do mnie tyłem, więc patrzyłam na jej plecy. W każdym bądź razie w tę przezroczystą postać zaczęła wpływać przez czakrę korony białe światło zwinięte jak DNA. Obracało się jakby wkręcając się w tę postać. Chwilę potem pojawił się biały snop światła spływający do czakry serca wewnątrz tej helisy DNA. Następnie ujrzałam białą kulkę światła wchodzącą przez czakrę korony i powoli przesuwającą się w dół do czakry serca po białym snopie światła. Gdy ta kulka światła dotarła w rejon czakry serca ujrzałam, że do rąk wchodzą lekko błękitne sznurki energii. Wyglądało to tak jakby drzewo lub jakaś winorośl puszczała nowe gałązki w przyspieszonym tempie i one się tak wiły w rękach. Gdy doszły do dłoni to rozczapierzyły się jak gałęzie czy korzenie. Było to niesamowite przeżycie :). Następnie postać ta obróciła się przodem do mnie i wniknęła we mnie.

Po zakończeniu inicjacji opowiedziałam o tym Justynie i powiedziała, że moje odczucia były jak najbardziej prawidłowe gdyż aktywowała czakrę korony i to światło powinno było mieć właśnie kolor biały mimo iż ja osobiście odczuwam energię ReiKi jako kolor błękitno biały i tak sobie go wyobrażam. Dlatego pewnie gdy energia szła z czakry serca do dłoni miała właśnie już ten kolor a od korony do serca był to kolor biały wywołany otwieraniem czakry korony.

Justyna też nie mogła się doczekać by powiedzieć mi co ona widziała, tym bardziej, że poprzedniego dnia nic nie ujrzała inicjując mnie i czuła się zawiedziona bo zawsze coś widziała inicjując inne osoby. Także z nieukrywaną niecierpliwością wysłuchała mojej opowieści i w końcu powiedziała mi co ona zobaczyła. Ujrzała obraz mnie w prostej sukni ślubnej koloru ecru przed kościołem, ale samą (nie wiem co to może znaczyć) i ujrzała napis Maj. Hmmm... Jestem rozwódką i miałam już ślub kościelny, więc w grę wchodziłaby jedynie zmiana wyznania lub unieważnienie poprzedniego związku małżeńskiego przez Kościół katolicki. Hmmm... Pokazałam jej zdjęcie z mojego ślubu i powiedziała, że to nie była ta suknia, którą widziała w myślach, poza tym brałam ślub we wrześniu a nie maju. Hmmm... Może ktoś kiedyś zinterpretuje tę wizję bo na tę chwilę wskazuje przyszłość. No cóż, chyba wskazuje dość odległą przyszłość gdyż nie mam przy sobie żadnego kandydata na męża :). Poprzedni związek skutecznie zniechęcił mnie do angażowania się w coś nowego, dlatego postanowiłam, że będę sama i skupię się na wychowaniu syna. Ale nie mówię nie! Jeżeli kiedyś pojawi się moja druga połowa to nie wykluczam kolejnego związku.

Tego dnia i wieczora było spokojnie. Późnym wieczorem zrobiłam sobie samej ReiKi już bez obrazów pojawiających się w głowie. Bez problemu też zasnęłam i mój synek również spał spokojnie. Teraz czekam co się wydarzy w ciągu najbliższych 21 dni, w ciągu których będę się oczyszczała.

poniedziałek, 22 października 2012

Pierwszy dzień inicjacji ReiKi - Sho-den.

22-09-2012r.
Justyna jest Mistrzem ReiKi w linii MIKAO USUI <-> CHIJURO HAYASHI <-> HAWAJO TAKATA <-> WANIA TWAI <-> SIOSTRA MARIUSZA BUGAJ <-> KRYSTYNA WŁODARCZYK KRÓLICKA <-> BOGUSŁAW J. WAŚKIEWICZ <-> JACEK A. LESZCZYŃSKI <-> BOŻENA TROJOK <-> PIOTR SIKORSKI <-> JUSTYNA KIENITZ-SZULC
Poprawiona linia:
Mikao Usui – Chujiro Hayashi – Hawayo Takata – Phyllis Lei Furumoto – Claudia Hoffman – Mary Shaw – Christine Henderson – Bruce Way – Neal Lyster – John Pickering – Martin Lee – Jacek Leszczyński – Bożena Trojok - Piotr Sikorski - Justyna Kienitz-Szulc i jest naprawdę w porządku. Bardzo miła dziewczyna. Rozmawiałyśmy na wiele tematów, ale nie o tym ma być ta historia. Pewnie nie raz będę jeszcze wspominać o Justynie, więc bardziej przybliżę tę postać. Przejdę zatem od razu do moich odczuć jakie miałam po pierwszym etapie inicjacji.

Kiedy zaczęłyśmy inicjację ukazał mi się obraz wielkiego kamienia na pierwszym planie i spokojnego morza z delikatnymi falami w oddali.



Poczułam, że chciałabym być przy wodzie i brodzić boso brzegiem. Zaraz jednak obraz znikł i widziałam już tylko jasne światło, nic więcej.

Po zakończonym pierwszym etapie inicjacji pogadałyśmy jeszcze chwilę i się pożegnałyśmy umawiając na następny dzień. Ale to nie koniec dziwnych rzeczy, które mi się przytrafiły tego dnia...

Wieczorem przystąpiłam do pierwszego zabiegu na sobie (autozabiegu). Tak w ogóle to po tym jednorazowym zdarzeniu gdzie widziałam kamień i morze nie spodziewałam się, że mogę widzieć jeszcze jakieś obrazy. Było jednak inaczej... Po krótkiej medytacji Gassho, która przysparza mi pewnych trudności bo w tej pozycji po 2-3 minutach zaczynam mieć mrówki w nogach. Podłożyłam więc sobie poduszkę. Niestety na nic się to zdało. Nadal pojawiały się mrówki :(. Na szczęście jest też "europejska" odmiana tej medytacji – pozycja siedząca. Ta bardziej mi odpowiada, ale będę próbować wytrzymać jak najdłużej w pozycji klęku. Może z czasem uda mi się wytrzymać więcej niż 5 minut :).

Wracając do tematu. Po krótkiej medytacji przystąpiłam do samoleczenia i wtedy ujrzałam obraz. Wyglądało to tak jakbym stała na wieżyczce lub unosiła się nad polem bitwy. Pod sobą widziałam żołnierza w hełmie i za nim jadący samochód. Nie wiem co to za marka, ale z góry był podobny do Kamasza z bajki dla dzieci Auta (Cars). Dziwne to było, ale obraz szybko znikł. Pomyślałam - no nic - i dalej przykładałam ręce w miejsca w których znajdują się główne czakry. Prawdę powiedziawszy to spodziewałam się, że mocniej będę odczuwać tę energię a było to bardzo słabe subtelne odczucie. Hmmm, może z czasem wzmocni się?

Zaczęłam się przygotowywać do snu. Kiedy się już położyłam i zamknęłam oczy zobaczyłam kolejny obraz. Szłam bardzo powoli lub wręcz stałam w kolumnie ludzi. Wszyscy byli Azjatami. Wszystkich widziałam od tyłu, nie widziałam twarzy. Moją uwagę jednak przykuło dziecko może 4 letnie trzymane na rękach tak, że twarz miało skierowane w moją stronę. Najpierw dziecko miało spuszczoną głowę. Powoli podniosło ją i miało smutny wyraz twarzy. Nagle ni z stąd ni z owont twarz dziecka się zmieniła i miała taki wyraz jakby warczała na mnie, czyli wyszczerzone zęby, zmarszczony nosek i złowrogi wyraz oczu. Przyznam się, że bardzo się tego obrazu wystraszyłam i od razu otworzyłam oczy. Przez kilka sekund nie mogłam wymazać tego obrazu sprzed oczu. Na szczęście w końcu zniknął i zasnęłam.

Wstęp.

ReiKi tak naprawdę sama do mnie przyszła. Jakim cudem? Otóż od kilku miesięcy śledzę doniesienia dotyczące roku 2012r. a dokładniej daty 21-12-2012. Między innymi trafiłam na serię artykułów pod tytułem „Fala” autorki Laury Knight-Jadczyk http://quantumfuture.net/pl/.

Zawierają one przekazy channelingu istot z szóstej gęstości i dotyczą wielu ciekawych tematów. Czytałam również biografię o samej autorce w której to pierwszy raz natknęłam się na ReiKi. W tamtym momencie temat wydał mi się interesujący, ale nie na tyle by głębiej się mu przyjrzeć. W czasie gdy dalej przeszukiwałam internet by zaznajomić się z różnymi teoriami na temat roku 2012, podnoszeniu wibracji, wolnej energii a nawet UFO, co jakiś czas wpadało mi słowo REIKI czy to w artykułach, czy w linkach umieszczonych gdzieś w bocznych boksach. Pomyślałam, że to chyba nie przypadek, że ciągle widzę słowo REIKI. Poszłam więc za ciosem i zaczęłam szukać informacji na temat samej ReiKi. Przeczytałam kilka książek i artykułów. Przestudiowałam sporo for dyskusyjnych i blogów. W końcu zrozumiałam, że chcę pracować z tą energią!

Teraz pozostał problem spotkania Mistrza/Nauczyciela, który będzie mnie inicjował. Szukałam w dwóch województwach: wielkopolskim i lubuskim. Sporo osób znalazłam, ale jakoś mi nie pasowały. W końcu trafiłam na stronę: http://www.ezoforum.pl gdzie Justyna opisywała swoje początki z tą energią. Wpisy były sprzed kilku lat i bardzo fajnie się je czytało. Miałam wrażenie, że nadajemy na tych samych falach. Traf chciał, że dokopałam się do wątku w którym Justyna była już wymieniona jako Mistrz. Ależ ta informacja mnie ucieszyła! Zaraz do niej napisałam z nadzieją, że to ona będzie tą, która wprowadzi mnie do ReiKi.

Kiedy się z nią kontaktowałam był okres wakacyjny i nie liczyłam na szybką odpowiedź. Prawdę powiedziawszy to się obawiałam, czy w ogóle się odezwie, ale odezwała się :). Umówiłyśmy się na ponowny kontakt w pierwszej połowie września by ustalić dogodny dla nas obydwu termin.

Dlaczego?

Spytacie: dlaczego powstał ten blog?

Odpowiedź jest prosta. Niektóre osoby, które chciałyby pracować z energią ReiKi boją się okresu 21-no dniowego o którym krążą mity. Wszystko zależy jakie kto prowadził życie do czasu inicjacji tak też jego organizm zareaguje. Ja osobiście przeszłam go łagodnie, ale teraz tzn po całym miesiącu czasu zaczynam dopiero odczuwać skutki oczyszczania. Nie jest to jednak takie straszne :) Zwykłe przeziębienie i katar no i mniej przyjemne rozwolnienie, ale da się to przeżyć :)

Bloga zaczynam prowadzić z miesięcznym opóźnieniem gdyż wpisy też nie dokonywałam dokładnie tego samego dnia. Czasami uzupełniałam o obrazki i zdarzenia o których zapomniałam.

Zapraszam zatem do czytania wszystkich, którzy chcą się dowiedzieć jak może wyglądać tenże 21-no dniowy okres od inicjacji I stopnia ReiKi.

Pozdrawiam wszystkich, Aneta