13-10-2012r.
Rano wstałam przed Koką. Gdy usłyszała, że się krzątam leniwie na mnie popatrzyła ale nie miała zamiaru wstawać. Dalej leżała pod kołderką. Dopiero jak poczuła szyneczkę, którą miałam na kanapce to łaskawie zwlekła się i patrzyła swoimi słodkimi ślepkami bym dała jej kawałek. Oczywiście, ze się podzieliłam a w tym czasie co Koka jadła ja mogłam spokojnie złożyć łóżko. Przed 9:00 przyszła Pani Beata i wzięła pieska a ja do 10:00 zdążyłam poodkurzać i umyć sanitariaty. Chwilę po dziesiątej zawinęłam się do samochodu i ruszyłam w podróż po mojego synka do domu moich rodziców.
Na drodze było w miarę spokojnie, pewnie z racji, że to sobota i godziny przedpołudniowe. Po trzech godzinach dotarłam na miejsce. Synek bardzo się ucieszył, że (jak to on powiedział) w końcu jestem. Ledwo weszłam do domu od razu zapowiedziałam by moja mama przygotowała się do zabiegu ReiKi. Chciałam zrobić jej trzy seanse podczas mojego pobytu. Jeden teraz, drugi wieczorem i trzeci jutro przed moim wyjazdem.
Nie wiem czy wcześniej pisałam, ale moja mama ma bardzo dużo schorzeń i zdaję sobie sprawę, że trzy zabiegi mogą nie przynieść spektakularnych wyników. Lepsze jednak trzy niż nic. Ze względu na nią coraz bardziej chcę zrobić II stopień ReiKi by móc przesyłać do niej energię codziennie.
Dopiero gdy robiłam jej zabieg zrozumiałam, że w momencie gdy czuję w dłoniach lodowate zimno to oznacza blokadę. Trzymając w takim zblokowanym miejscu ręce co jakiś czas strzepywałam dłonie aż nie poczułam całkowitego ciepła. Mama powiedziała, że nawet gdy ja odczuwałam zimno w dłoniach to ona miała ciepło, ale gdy blokada puściła czuła wzmożone ciepło. W końcu to rozszyfrowałam. Czyli jedna z zagadek rozwikłana :).
Wieczorem zrobiłam też skrócony zabieg dziecku, bo w ciągu dnia pokasływał i miał zapchaną jedną dziurkę nosa. Trzymałam dłonie na czole (zatoki), gardle i stopach. Po nim przyszedł czas na moją mamę. Tak samo jak podczas popołudniowego pierwszego zabiegu siedziałam przy niej ponad godzinę i muszę powiedzieć, że byłam zmęczona (taka jakby wyssana z energii). Autozabieg robiłam już na „oparach” (ostatkiem sił) i zasnęłam jak kamień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz