sobota, 3 listopada 2012

Dziesiąty dzień oczyszczania.

03-10-2012r.
Początek dnia jak co dzień, więc nie będę się rozpisywać i dam znać gdyby coś się zmieniło. Dzisiaj postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce w temacie palenia papierochów. Coś ReiKi chyba nie przeszkadza mój nałóg i nie działają moje intencje podczas zabiegu, więc sama zajęłam się tym. Kupiłam sobie plasterek drugiego stopnia bo stwierdziłam, że nie palę tyle bym musiała zaczynać od pierwszego stopnia. Strasznie drogie są te plasterki! Jeden kosztuje tyle co paczka papierosów, która normalnie starcza mi na dwa trzy dni a tu trzeba będzie codziennie wydawać taką kasę. No, ale jak ma to zadziałać to trzeba zainwestować. Po kilku godzinach od naklejenia plastra pobolewać zaczęła mnie głowa, wydaje mi się, że nawet ten drugi stopień to dla mnie za dużo, ale zobaczę jak to będzie. Zauważyłam, że z tym plasterkiem jak zapalę to po jakimś czasie robi mi się niedobrze i ból głowy się nasila. Ech, czego się nie robi dla zdrowia. Muszę się po prostu oduczyć sięgania po fajkę bo głodu nikotynowego nie czuję, choć prawdę powiedziawszy, wcześniej też rzadko go czułam, u mnie to jest raczej przyzwyczajenie rąk do trzymania w nich czegoś.

Po 11:00 zadzwoniłam do Mamy z pytaniem jak się czuje. Powiedziała mi, że w nocy leżała pod tlenem. Tę noc przespała, ale rano znów było gorzej. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, że przespała noc? Chcę wierzyć, że to dzięki mojej kuli energii, a może to być tylko dlatego, że była podłączona do tlenu. Ja jednak nie poddam się i dzisiaj powtórzę to jeszcze raz. Zapytałam też czy może czuła coś wczoraj między 23:00 a 24:00, ale powiedziała, że nie wie bo spała. No cóż, czyli obraz jaki widziałam by się zgadzał, ale na dobrą sprawę to czego można się spodziewać gdy jest wiadome, że ktoś jest w szpitalu. Miałam sporo procent szans by zgadnąć jak mogłaby wyglądać w danej chwili moja mama.

Na Facebooku w grupie Medytacja Światła do której należę, dwa dni temu rzuciłam temat nękania przez złośliwy byt i że zastanawiam się nad amuletami ochronnymi. Ludzie szybko wyprostowali mnie z tematem amuletów i ich rzekomych mocach. W sumie to prawda, że haczy to już o magię i lepiej zawierzyć Istotom Światła. Te modlitwy do Archanioła Michała, które przytoczyłam parę dni wcześniej plus prośby o ochronę Anioła Stróża chyba przynoszą zamierzony efekt. Justyna też przyczyniła się do uspokojenia mojej sytuacji domowej wyganiając pasożyta i nie ma co się wspomagać na tę chwilę magicznymi amuletami i talizmanami.

Wieczorem ponownie spróbowałam „ulepić” kulę energii by przekazać ją za pośrednictwem Anioła Stróża mojej Mamie, ale dzisiaj miałam z tym problem. Najpierw kulka była ciemna tzn. miała wokół poświatę jaką pokazują w telewizji podczas zaćmienia słońca a w środku było nocne bezchmurne niebo z mnóstwem gwiazd. Potem trochę urosła i w środku był symbol Yin Yang ?? Co jest? No nie, mówię sobie i zrobiłam drugie podejście. Coś dzisiaj energia wygląda inaczej niż wczoraj i mam podejrzenie dlaczego tak jest, ale to opiszę za chwilę. Podczas drugiego podejścia, moje dłonie zachowywały się zgoła odwrotnie niż wczoraj. Nie mogłam ich zbliżyć do siebie jakbym faktycznie trzymała jakąś piłkę w rękach. Kula ta też wyglądała inaczej, była ciemna i pokryta żarzącymi się niebieskimi płomieniami jakie można było zobaczyć w pracowni chemicznej podczas spalania jakichś związków miedzi. Coś mi nie grało z tą kulą.


Poprosiłam Stróża by ocenił, czy ta kula energii jest wartościowa, czy nie i w razie czego zniszczył ją. Chyba była jednak bezwartościowa bo poleciała hen hen daleko aż zniknęła.
Mam w związku z tym kilka teorii:

  1. wczorajsze stworzenie kuli energii było poprzedzone Medytacją Światła, więc efekt mógł zostać wzmocniony;
  2. wczorajsze zdarzenie mogło być silnym pragnieniem niesienia pomocy, które można nazwać „myśleniem życzeniowym” i to był tylko wytwór mojej wyobraźni;
  3. dzisiaj przykleiłam sobie plasterek nikotynowy i to przez niego energia mogła być zanieczyszczona;
  4. lub wreszcie całkiem możliwe, że ReiKi pozwoliła mi na jednorazowy „strzał” na odległość, którego nie da się powtórzyć.

Czy moje teorie są prawdziwe/prawdopodobne? Tego nie wiem. Może ktoś kiedyś będzie w stanie zinterpretować całe zdarzenie i moje przemyślenia z tym związane. Szkoda, że dzisiaj się nie udało, ale to doświadczenie utwierdziło mnie w tym, że będę chciała uzyskać drugi stopień ReiKi.

Dzisiaj wieczorem po reikowaniu siebie stwierdziłam, że pójdę wcześniej spać, czyli przed 24:00. Po tym plasterku czułam się niewyraźnie i jutro nie nakładam następnego. Poza tym pobolewa mnie brzuch więc coś się szykuje jak co miesiąc. Odmówiłam więc wieczorną modlitwę i znów gadałam ze swoim Aniołem. Tym razem nie poczułam słodkiego zapachu i nawet wiem chyba dlaczego. Cały dzień chodziłam poddenerwowana i w końcu nakrzyczałam na dziecko. Wcześniej nie przeszkadzało mi powtarzanie 10-15 razy, że ma coś zrobić a dzisiaj sprawiało mi to trudność. Podejrzewam, że to jest związane z hormonami bo na dniach ma się pojawić comiesięczna przypadłość kobieca ;). No niestety nic na to nie poradzę. Starałam się jak mogłam być opanowana, ale przy którymś razie już nie wytrzymałam. Na szczęście brak słodkiego zapachu nie przeszkodził mi w szybkim zaśnięciu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz